środa, 8 grudnia 2010

Jasna Polana - czasopismo



Moje ciągotki publicystyczno-społeczne zmoblizowały mnie do złożenia tego niewielkiego czasopisma internetowego. Zapraszam do lektury. Będę starał się zamieszczać rzeczy nieznane polskiemu czytelnikowi, po części moje własne przekłady z angielskiego, po części rzeczy, które gdzieś wygrzebałem w wydawnictwach polskich. W stopce redakcyjnej podałem email, pod którym można zaprenumerować kolejne numery. W pierwszym numerze Jasnej Polany (nazwa z inspiracji Lwa Tołstoja, jak się domyślacie:) znajdziecie:

• Słowem wstępu - 1
• Carthago delenda est - 2
Lew Tołstoj
• Egzystencjalne myśli i aforyzmy - 7
Kazimierz Dąbrowski
• Obywatelskie nieposłuszeństwo - 22
Henry David Thoreau
• Kolumb, Indianie i postęp ludzkości - 38
Howard Zinn
• Wspomnienia z Wojny Hiszpańskiej - 54
George Orwell
• Czy miłość jest sztuką? - 66
Erich Fromm

Czasopismo możecie ściągnąć tutaj: Jasna Polana 1

poniedziałek, 15 listopada 2010

Oszustwo - Lew Tołstoj



Oszustwo
Lew Tołstoj

22 maja Jasna Polana 1910

Byłem na spacerze. Myślałem:

1. Obcując z człowiekiem, należy troszczyć się nie tyle o to, żeby on uznał twój życzliwy stosunek do niego, ile o to, czy ty sam czujesz do niego prawdziwą miłość. (Bardzo ważne.)

2. Przecież sprawa jest bardzo prosta. Zdobywcy, mordercy, rabusie podbili pracujące masy. Mając władzą rozdawania ich trudu celem rozpowszechnienia, utrzymania i umocnienia swej władzy wybierają spośród podbitych pomocników w rabunku i za to dają im udział w łupie. To, co robiło się po prostu, jawnie za dawnych czasów, robi się teraz skrycie, kłamliwie. Zawsze wśród podbitych znajdują się ludzie, którzy nie brzydzą się udziałem w rabunku, często, zwłaszcza teraz, nie rozumiejąc tego, co robią, i dla zysku biorą udział w ciemiężeniu swych braci. Czynią to dzisiaj wszyscy, od katów, żołnierzy, żandarmów, strażników więziennych aż do senatorów, ministrów, bankierów, członków parlamentu, profesorów, biskupów i oczywiście kres temu może położyć jedynie, po pierwsze, zrozumienie tego oszustwa, po drugie: na tyle wysoki rozwój moralny, aby wyrzekano się własnych korzyści, byle nie uczestniczyć w ciemiężeniu, w cierpieniach bliźnich. (...)

wtorek, 9 listopada 2010

Cywilizacja a oświata - Lew Tołstoj



Cywilizacja a oświata
Lew Tołstoj

12 maja 1910

Jak łatwo poszczególni ludzie i narody przyswajają sobie to, co sie nazywa cywilizacją, prawdziwą cywilizacją. Skończyć uniwersytet, oczyścić paznokcie, skorzystać z usług krawca i fryzjera, przejechać się za granicę — i już mamy bardzo cywilizowanego człowieka. A co się tyczy narodów: jak najwięcej kolei żelaznych, akademii, fabryk, pancerników, więzień, gazet, książek, partii, parlamentów — i już mamy zupełnie cywilizowany lud. Właśnie dlatego poszczególni ludzie i narody imają się cywilizacji, nie oświaty. Pierwsza jest łatwa, nie wymaga wysiłków i budzi uznanie, druga zaś — odwrotnie -— wymaga wytężonego wysiłku i nie tylko nie budzi uznania, lecz pogardę i nienawiść u większości ludzi, ponieważ demaskuje kłamstwo cywilizacji.

niedziela, 17 października 2010

Podział bogactw



Podział bogactw
Lew Tołstoj

10 kwietnia 1890

Opanowanie przyrody i zwiększenie wydajności bogactw ziemskich w celu wypełnienia świata bogactwami, tak żeby starczyło dla wszystkich, jest działaniem tak samo nierozumnym, jak zwiększanie ilości drew i rzucanie ich do pieca po to, żeby zwiększyć ciepło w domu, w którym piece się nie domykają. Bez względu na to ile się pali, zimne powietrze ogrzewa się i podnosi do góry, a nowe zimne natychmiast zajmuje miejsce tego, które uleciało w górę, nie ma równomiernego rozkładu ciepła, a zatem i samego ciepła. Dopóki będzie miało dostęp zimne powietrze i uchodzić będzie ciepłe, mające właściwość ulatywania w górę. (…)

Dotychczas, by temu zaradzić, wynaleziono trzy sposoby i niełatwo rozstrzygnąć, który z nich jest głupszy – tak głupie są wszystkie trzy.

Jeden, pierwszy – sposób rewolucjonistów – polega na zniszczeniu tej wyższej warstwy, przez którą uchodzą wszystkie bogactwa. To przypomina postępowanie człowieka burzącego dymnik, którym uchodzi ciepło, w nadziei, że gdy nie będzie dymnika, ciepło nie będzie uchodzić. Ale ciepło będzie uchodzić przez otwór tak samo, jak przez komin, jeśli ciąg pozostanie ten sam, podobnie jak bogactwa nie przestaną uchodzić ponownie do tych ludzi, którzy będą mieli władzę, dopóki będzie istnieć władza.

Drugi sposób polega na robieniu tego, co robi teraz Wilhelm II. Nie zmieniając istniejącego ustroju odbierać wyższym warstwom, mającym bogactwo i władzę, małą cząstkę tych bogactw i rzucać je w bezdenną przepaść nędzy. U góry wyciągającego ciepło komina, w miejscu gdzie ciepło przechodzi, umieścić wachlarze i wachlować nimi ciepło wpychając je w dół, do zimnych warstw. Zajęcie oczywiście daremne i bezużyteczne, bo kiedy ciąg skierowany jest z dołu do góry, to choćby nie wiem ile ciepła napędzano w dół (a dużo napędzić się nie da), ono ujdzie w całości od razu i trudy pójdą na marne.

I wreszcie trzeci sposób, który ze szczególnym naciskiem głosi się teraz w Ameryce. Polega na tym, żeby opartą na współzawodnictwie, na indywidualizmie zasadę życia ekonomicznego zastąpić zasadą wspólnoty, kartelu, spółdzielni. Sposób ten, jak powiada „Dawn” i „Nationalist” – to propagowanie słowem i czynem spółdzielczości, wpajanie, tłumaczenie ludziom, że współzawodnictwo, indywidualizm i walka marnują dużo sił, a więc bogactw, i że znacznie korzystniejsza jest zasada spółdzielczości: każdy pracuje dla wspólnego pożytku otrzymując potem swoją część wspólnego bogactwa; że tak będzie korzystniej dla wszystkich.

Wszystko bardzo pięknie, ale całe nieszczęście w tym, że po pierwsze nikt nie wie, jaka część przypadnie każdemu, jeśli wszyscy będą mieli po równi. Przede wszystkim zaś to, że jakakolwiek byłaby ta cząstka, będzie się wydawała niewystarczająca ludziom, którzy żyją, jak teraz, dla własnej przyjemności. „Wszystkim będzie dobrze, a tobie będzie tak dobrze, jak wszystkim”. Ależ ja nie chcę żyć tak jak wszyscy, ale lepiej. Żyłem zawsze lepiej, niż dane jest wszystkim, i do tego się przyzwyczaiłem. A ja żyłem długo gorzej, niż dane jest wszystkim, chcę żyć tak, jak żyli inni.

Ten sposób jest najgłupszy, ponieważ zakłada, że wobec istniejącego ciągu z dołu do góry, to jest wobec motywu dążenia do doskonałości, można namówić cząsteczki powietrza, by nie podnosiły się wyżej w miarę ogrzewania.

Jedyny sposób – wskazać ludziom ich prawdziwe szczęście i przekonać, że bogactwo nie tylko nie jest szczęściem, lecz ich od prawdziwego szczęścia odciąga, ukrywając przed nimi prawdę.

Jedyny sposób: zatkać otwór ziemskich pragnień. To jedyne, co da równomierne ciepło. A to właśnie jest największym przeciwnieństwem tego, co mówią socjaliści, starając się powiększyć wytwórczość, a tym samym ogólny zasób bogactw.

czwartek, 14 października 2010

Rozumna miłość



Rozumna miłość
Lew Tołstoj

10 września, 1894, Jasna Polana

Czytałem świetną książkę Guyarda. On ma cel w życiu – dobro, sposób, narzędzie samodoskonalenia: miłość.

Myślałem: Na pytanie, jak się obejść bez państwa, bez sądów, wojska, itp. Odpowiedzi nie można dać na to pytanie, bo jest ono źle postawione. Problem nie na tym polega, czy urządzić państwo w obecny, czy nowy sposób. Ani ja, ani nikt z nas nie jest powołany do rozstrzygnięcia tego problemu.

Natomiast w naszej mocy jest rozstrzygnięcie, i to nie dowolne, lecz nieuchronne, kwestii, jak mamy postąpić wobec dylematu, przed którym się bezustannie staje, czy podporządkować sumienie temu, co się dzieje wokół mnie, czy uznać swoją solidarność z rządem, który wiesza zbłąkanych ludzi, przygotowuje żołnierzy do zabójstwa, deprawuje naród za pomocą opium i wódki, itp., czy też człowiek winien podporządkować swoje sprawy sumieniu, to jest nie uczestniczyć w rządzie, którego czyny wedłu jego rozeznania są ohydne.

A co z tego wyniknie, jakie będzie państwo, o tym nic nie wiem, nie tyle nie chcę, ile nie mogę wiedzieć. Wiem tylko, że jeśli będę szedł za ukrytą we mnie wyższą właściwością rozumu i miłości, czyli rozumnej miłości, nic złego stać się nie może. Jak nie może wyniknąć nic złego stąd, że pszczoła będzie posłuszna ukrytemu w niej wyższemu instynktowi, będzie wylatywała z rojem ze swego domu, zdawałoby się, na zgubę. Lecz powtarzam, ja o tym sądzić nie chcę i nie mogę. (…)

wtorek, 12 października 2010

Oszustwo - Lew Tołstoj



Oszustwo - Lew Tołstoj

10 października 1901, Krym

Przedsiębiorcy (kapitaliści) okradają lud, stając się pośrednikami pomiędzy robotnikami a dostawcami narzędzi i środków pracy. Okradają również kupcy, stając się pośrednikami pomiędzy konsumentami a sprzedawcą. Grabież państwowa ustanawia się również pod pretekstem pośredniczenia pomiędzy pokrzywdzonymi a krzywdzicielami. Ale najokropniejszym oszustwem – jest oszustwo pośredników pomiędzy Bogiem a ludźmi.

piątek, 1 października 2010

Zmiana układu życia



Zmiana układu życia - Lew Tołstoj

27 października 1899, Jasna Polana

Wojna, sądy, wyroki śmierci, ucisk robotników, prostytucja i wiele innych rzeczy – wszystko jest niezbzędnym i nieuniknionym skutkiem i warunkiem tego pogańskiego układu życia, w jakim żyjemy, i zmiana jakiejś jednej, czy wielu rzeczy z tego wszystkiego jest niemożliwa.

Więc co robić? Zmienić sam układ życia, to na czym się opiera. W jaki sposób? Po pierwsze nie uczestnicząc w tym ustroju, w tym, co jest jego podporą: w wojsku, sądach, podatkach, pseudonauce, itp. Po drugie, robić tylko to, co człowiek zawsze może zupełnie swobodnie robić: zastępując w duszy swojej egoizm i wszystko, co z niego wypływa – złość, chciwość, przemoc i inne – miłością i wszystkim, co z miłości wypływa: mądrością, pokorą, miłosierdziem, itp.

Podobnie jak kół maszyny nie można obrócić siłą, gdyż wszystkie są połączone z trybami i innymi kołami, lecz należy nie puścić pary, która łatwo wprawia je w ruch. Tak samo strasznie trudno jest zmienić zewnętrzne warunki życia, ale być dobrym lub złym jest łatwo. A to, czy się jest dobrym lub złym – zmienia wszystkie zewnętrzne warunki życia.

sobota, 11 września 2010

Jaka rewolucja? - Lew Tołstoj



Jaka Rewolucja?
Lew Tołstoj

Sytuacja większości ludzi oświeconych prawdziwą, miłującą bliźniego ośiwatą – większości ludzi pognębionych teraz oszustwem i przebiegłością nosicieli przepmocy, którzy zmuszają tę większość do marnowania swego życia – ta sytuacja jest straszna i wydaje się beznadziejna. Istnieją tylko dwa wyjścia i oba są zamknięte: jedno polega na niszczeniu gwałtu gwałtem, terrorem, bombami z dynamitem, sztyletami, jak to robili nasi nihiliści i anarchiści (…), albo też na zawarciu ugody z rządem drogą ustępstw, aby biorąc w nim udział, rozplątywać po trochu tę sieć, która pęta naród i uwalniać go. Oba wyjścia są zamknięte.

Dynamit i sztylet, jak wskazuje doświadczenie, wywołują tylko reakcję, zakłócają najcenniejszą siłę, jedyną, jaka jest w naszej władzy – opinię publiczną. Drugie wyjście zamknięte jest przez to, że rządy już się przekonały, w jakim stopniu można dopuszczać do udziału ludzi, którzy chcą je przekształcać. Zezwalają tylko na to, co nie zakłóca tego, co istotne, i są bardzo wrażliwe na to, co jest dla nich szkodliwe, wrażliwe dlatego, że chodzi o ich istnienie. Dopuszczają zaś do udziału w rządach ludzi, którzy nie zgadzają się z nimi i chcą rządy przekształcać, nie tylko po to, żeby zaspokoić żądania tych ludzi, lecz i w interesie własnym rządu. Dla rządów ci ludzie byliby niebezpieczni, gdyby pozostawali poza rządami, powstawali przeciw nim i wzmagali jedną, najsilniejszą broń rządów – opinię publiczną – i dlatego rząd musi unieszkodliwić tych ludzi, przyciągając ich do siebie za pomocą ustępstw, unieszkodliwić ich jak hodowlę mikrobów – a potem ich właśnie używać do służenia celom rządu, to jest gnębienia i eksploatowania narodu.

Oba wyjścia są szczelne i hermetycznie zamknięte. Cóż więc pozostaje? Gwałtem przedrzeć się nie można – bo się powiększy reakcję; wstąpić w szeregi rządu też nie można, bo człowiek staje się narzędziem rządu. Pozostaje jedno:walczyć z rządem narzędziem myśli, słowa, postępków życiowych, nie czyniąc mu ustępstw, nie wstępując w jego szeregi, nie zwiększając sobą jego potęgi. To jedno jest potrzebne i z pewnością będzie skuteczne.

(Dzienniki. Lew Tołstoj. Tom 2, str. 7)

niedziela, 27 czerwca 2010

Policyjni prowokatorzy

Ciekawa sprawa - kiedy czytamy w książkach do historii o różnych przekrętach Państwa, bez problemu akceptujemy istnienie policyjnych prowokatorów, spisków rządowych, konspiracji itp. Kiedy jednak zaczynamy mówić o teraźniejszości i ktoś podaje przykłady takich rzeczy, często spotyka się z uśmiechem politowania i zarzutem, że wierzy w teorie spiskowe.

Myślę, że wynika to z naszego pragnienia życia w normalnym świecie. Ciężko zaakceptować, że świat, w którym żyjemy jest daleki od doskonałości i podlegamy manipulacji tzw. autorytetów. Poniższy film jest jednym z przykładów na to, że Państwo ciągle używa tych samych metod co 20, 50, czy 100 lat temu, nic się nie zmieniło.

Poniższy film nakręcony został 3 lata temu. Policja przyznała się, że trzej zamaskowani mężczyźni byli policjantami na służbie. W tym roku media w Kanadzie (gdzie odbyła się ta prowokacja) publicznie wyszydziły osoby powołujące się na ten fakt, oskarżając je o wiarę w teorie spiskowe. Wyrażenie "teoria spiskowa" stała się wygodnym batem na aktywistów.





poniedziałek, 31 maja 2010

Izrael morduje aktywistów

Wojsko izraelskie rozbiło międzynarodową Flotyllę Wolności i zamordowało aktywistów

Reżim Izraela rozbił właśnie międzynarodową Flotyllę Wolności! Flotylla, w tym statek anarchistów z Free Gaza, wiozła do okupowanej Gazy powszechne towary, uznane przez władze Izraela za “wspierające terroryzm”. Wojsko przechwyciło wszystkie z 8 statków, mordując aktywistów. Według dotychczasowych informacji zginąć miało 16 aktywistów, a kilkudziesięciu zostało rannych.

Flotylla została zaatakowana przez izraelskie okręty wojenne ok. 70 mil od izraelskiego wybrzeża na wodach międzynarodowych. Jest potwierdzenie ostrzelania tureckiego statku Mavi Marmara, na którego pokładzie znajdowały się setki aktywistów humanitarnych, w tym m.in. muzułmanów, Żydów oraz chrześcijan.

Turecki minister spraw zagranicznych w specjalnym oświadczeniu napisał, że "nie można zaakceptować ataku na cywilów zaangażowanych w pokojową akcję. Władze Izraela poniosą konsekwencje złamania prawa międzynarodowego".

Izraelskie media informują, że rząd wprowadził cenzurę, która nie pozwala na podawanie żadnych informacji o rannych i zabitych.

Poniżej film dziennikarza telewizji Al Jazeera przekazany zanim odcięto komunikację z okrętem Mavi Marmara. W tle nadal słychać strzały, w tym momencie dziennikarz mówi o dwóch zabitych.



sobota, 15 maja 2010

O władzy - Pierre Joseph Proudhon



Być rządzonym to być obserwowanym, i nadzorowanym, szpiegowanym, kierowanym, nastawianym, podporządkowanym ustawom, indoktrynowanym, zmuszanym do wysłuchiwania kazań, kontrolowanym, szacowanym, ocenianym, cenzurowanym, poddawanym rozkazom ludzi, którzy nie mają ani prawa, ani wiedzy, ani cnót obywatelskich.

Być rządzonym oznacza przy każdej transakcji, przy każdym działaniu, przy każdym ruchu być odnotowanym, rejestrowanym, kontrolowanym, opodatkowanym, ostemplowanym, opatentowanym, licencjonowanym, autoryzowanym, aprobowanym, napominanym, krępowanym, reformowanym, strofowanym, aresztowanym.

Pod pretekstem dbałości o dobro ogółu jest się opodatkowanym, drenowanym, zmuszanym do płacenia okupu, eksploatowanym, monopolizowanym, poddawanym presji, uciskanym, oszukiwanym, okradanym; wreszcie przy najsłabszych oznakach oporu, przy pierwszych słowach skargi, represjonowanym, karanym, obrażanym, nękanym, śledzonym, poniżanym, bitym, rozbrajanym, duszonym, więzionym, rozstrzeliwanym, sądzonym, skazywanym, deportowanym, chłostanym, sprzedawanym, zdradzanym, i na koniec wyśmiewanym, wyszydzanym, znieważanym, okrywanym hańbą.

Taki jest rząd, taka jest jego sprawiedliwość, taka jest jego moralność

sobota, 1 maja 2010

Anarchizm - filozofia utopijna?



Jakiś czas temu na jednej z zaprzyjaźnionych stron, przy okazji pewnej dyskusji poprosiłem założyciela strony o komentarz na temat anarchizmu. Dziś rano ukazał się tam esej próujący obalić założenia anarchizmu. Napisałem krótką odpowiedź na zarzuty Antyfaszysty. Jeśli ktoś chce dołożyć swoje trzy grosze, zapraszam do komentarzy. Moja odpowiedź nie rości sobie prawa do uniwersalnego przedstawienia idei anarchistycznych. Jest to raczej osobista interpretacja.


Anarchizm - filozofia utopijna?
(dyskusja)

Antyfaszysta

By coś było idealne, musi być zbudowane z idealnych elementów. Zgoda? Społeczeństwo (każde społeczeństwo) tworzą ludzie. Aby społeczeństwo było idealne, musi być zbudowane z idealnych obywateli

Marcinsen

Zastosowałeś tutaj (myślę, że nieświadomie) pewien chwyt – włożyłeś w usta anarchistów nieprawdziwe stwierdzenie i później z nim dyskutujesz.
Anarchizm nie zakłada istnienia społeczeństwa idealnego. Jak powiedziałeś, ludzie nie są idealni. Nie można jednak zaprzeczyć, że są idee społeczeństwa w mniejszym, lub większym stopniu zbliżone do doskonałości.
Zakładasz, że ponieważ anarchizm głosi doskonałość, musi być niepraktyczny, gdyż w zetknięciu z niedoskonałą ludzką naturą, piękne ideały nie mogą istnieć.

Popatrz na to z drugiej strony – dlaczego obecne, autorytarne systemy miałyby być praktyczne? Dokładnie z tych powodów, o których napisałeś, nie są. System autorytarny daje szansę chorym jednostkom na wykorzystywanie nienaturalnej pozycji, wynikającej z autorytetu. Dyktatorzy, prezydenci, królowie – w anarchii takie osoby mogłyby być co najwyżej wiejskimi tyranami, którzy wcześniej, czy później zostaliby naprostowani albo wyrzuceni poza nawias przez potężne narzędzie – opinię publiczną.

W tym miejscu chciałbym obalić kolejny mit – że anarchizm postuluje zniesienie organizacji i poleganie na jakimś utopijnym braterstwie ludzi. To nieprawda. Anarchizm pozwala na istnienie organizacji. Tak naprawdę naturalne jest, że grupa ludzi wcześniej czy później się zorganizuje. I to jest zdrowe. Oddolna organizacja pozwala na objawienie się naturalnych talentów jednostek, bez ingerencji sztucznego autorytetu. Jak działa autorytet w obecnych społeczeństwach – w sposób nieracjonalny. Bez względu na to, czy się zgadzasz, czy nie, czy rozumiesz, czy nie, musisz się podporządkować – tego wymaga od ciebie autorytet. Organizacja oddolna jest tak naprawdę demokracją w czystej formie, gdzie wszyscy obywatele biorą udział w decydowaniu o otoczeniu. Taki rodzaj organizacji stanowi zabezpieczenie przed korupcją i oszustwem.
Pomyśl – w tym punkcie to widać – wiadomo, że jednostki nie są doskonałe – dlatego jedynie prawdziwa demokracja chroni społeczeństwo przed dewiacjami, a systemy autorytarne (do których wliczam demokrację parlamentarną) pozwalają na wykorzystywanie władzy przez chore jednostki. Jak często może się to zdarzyć? Cóż – samo dążenie do władzy już jest oznaką choroby, można więc śmiało założyć, że większość tzw. politycznych i innych autorytetów jest do jakiegoś stopnia chora:)

Jednym z głównych argumentów przeciwko anarchizmowi jest ryzyko, czy raczej pewnik nastania krwawego chaosu, w nieobecności państwa, wojska, policji, rządu. Uważam, że jest to czysta propaganda. Czy państwo jest obecnie gwarantem bezpieczeństwa? Wystarczy prześledzić historię, czy rozejrzeć się dookoła. Państwo nie jest ostoją porządku, ale jego zakłóceniem. Opiera się na przemocy zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej. To nie zwykli ludzie decydują, że chcą zaatakować jakiś kraj. Zwykli ludzie tego nie chcą (chyba, że zindoktrynuje ich Państwo). To rząd, współpracując z wielkimi instytucjami i przedsiębiorcami decyduje o agresji, po tym jak skalkulował opłacalność. Gdy się o tym pomyśli, inaczej widać tę „opiekę” Państwa. I czy nie jest to arogancja i tupet, kiedy Państwo głosi, że gdyby pozwolić ludziom rządzić się samym zapanowałby krwawy chaos? A co panuje teraz? Oczywiście w Polsce, czy w Europie nie widać tego tak bardzo. Nasze wojska wyjeżdżają daleko, bomb nie słychać, telewizja już się nasyciła ofiarami wojennymi. Jednak fakt pozostaje faktem – świat jest obecnie krwawym i niesprawiedliwym chaosem. Pomimo rządów. Hmm, jak to możliwe? Myślałem, że to porządek chroni nas przed chaosem;).

Antyfaszysta

Z założenia – w społeczeństwie anarchistycznym aparat przymusu nie powinien istnieć. Jak sobie wyobrazić życie bez policji? Jakoś (może z powodu ograniczoności umysłu) nie wyobrażam sobie ludzkości bezgrzesznej. Chyba, że biologicznie zmodyfikowaną. Oczywiście zmodyfikowaną dobrowolnie. Ale taka modyfikacja przeprowadzona dobrowolnie? Bo przecież w imię życia bezgrzesznego i wolnego nie trzeba będzie nikogo przymuszać do zmian, prawda? A jeśli uznamy, że aparat policji jest potrzebny, to mamy odstępstwo od wzorca.

Marcinsen

Znów trochę nieporozumień. Tak – anarchizm oznacza wolność jednostki, ale wolność ta nie jest nieograniczona – jej granicę stanowi wolność innej jednostki. To jest logiczne i nie znam anarchisty, który by temu zaprzeczał. Pojawia się więc kwestia, jak egzekwować poszanowanie woli i życia jednych osób przez drugie.

Piszesz, że musi być do tego policja. Dlaczego? Dlaczego społeczność nie miałaby sama z siebie zajmować się takimi sytuacjami i wspólnie decydować, co zrobić w kryzysowej sytuacji? Dlaczego miałaby potrzebować do tego zewnętrznych instytucji – sądów państwowych, policji itd.?
„Życie bezgrzeszne”? Nikt nie mówi, że anarchizm oznacza doskonałych, bezgrzesznych ludzi. Faktem jednak jest, że w anarchii przestępców byłoby z pewnością mniej.

Raz – większość przestępstw - pomijając legalne mordy państwowe, które przekraczają w liczbie wszystkie indywidualne (nielegalne) morderstwa – wynika z nierówności ekonomicznej. Statystycznie – większość przestępstw to rabunki, włamania, itd. – wszystko połączone z własnością.

Dwa – większość przestępstw wydarza się w miastach – chorych, wielkich molochach, skupiskach ludzi uwięzionych przez kapitalizm i konsumpcyjny styl życia. Wyalienowani, pozbawieni bliskich związków ludzie są o wiele bardziej narażeni na popełnienie przestępstw, niż zdrowe osoby, żyjące w zgodzie z sobą, naturą, blisko przyjaciół, rodziny.

Trzy – są udokumentowane eksperymenty społeczne, kiedy zamiast zamykać w odosobnieniu przestępców, czy ludzi psychicznie chorych, przywracano ich społeczności. Musiałbym trochę pogrzebać, ale pamiętam historię, kiedy w jednej wiosce rodziny zgodziły się przyjąć do domu po jednej chorej psychicznie osobie. Eksperyment zakończył się pełnym sukcesem. Akceptacja, zrozumienie, uczucia okazały się mieć o wiele większą moc, niż obecny system izolowania i karania ludzi chorych i przestępców. Obecny system opiera się na przemocy państwowej i nie ma w nim nic praktycznego.

Nie mówię, że zadziałałoby to w każdym przypadku. Są przestępstwa straszne, są ludzie, którzy zabrnęli już za daleko. Nie chciałbym mieszkać z Charlsem Mansonem w jednym domu:). Teoretycy anarchizmu różnią się w podejściu do tematu. Niektórzy przyjmują nawet możliwość zabicia mordercy dla ochrony społeczności. Osobiście nie mam do końca ukształtowanego zdania, ale wszyscy zgadzają się co do tego, że w społeczeństwie anarchistycznym byłoby o wiele mniej przestępstw.

Marzenia? Nie – istnieją przykłady, kiedy mieszkańcy miast, czy wiosek pozostawieni byli samym sobie, w czasie różnych sytuacji kryzysowych (wojna, rewolucja, itp.) organizowali się sami, a ilość przestępstw spadała drastycznie. Kiedy człowiek wie, że jest sam sobie panem, automatycznie wzrasta w nim poczucie odpowiedzialności.

Antyfaszysta

Co zrobić z jednostkami aspołecznymi, indywidualistami, którzy chcą „mieć co innego”, więcej, mniej, nie chcą pracować dla dobra wspólnego we wspólnych PGR-ach, kołchozach, sowchozach, spółdzielniach? Wolą żyć na marginesie społeczeństwa lub całkiem poza niem? Co z artystami?

Marcinsen

I znowu wnioski oparte na nieprawdziwych założeniach. W anarchizmie jest miejsce zarówno dla społeczników, jak i indywidualistów. To nie jest marksizm, ani inna totalitarna ideologia. Są ludzie, którzy będą chcieli żyć we wspólnotach, dzielących się wszystkim, są ludzie lepiej czujący się „na swoim”.

W czasie rewolucji anarchosyndykalistycznej w Hiszpanii w 1936, kiedy wielka część Hiszpanii, głównie Katalonii znalazła się w rękach anarchistów, powstały spółdzielnie, ale nikt nie był przymuszany do przyłączenia się. Osoby przywiązane do indywidualnego gospodarzenia zostawiono w spokoju i próbowano znaleźć sposób, żeby również, może na zasadzie wymiany towarów, mogły brać udział w gospodarce.

Jeśli ktoś chce być artystą, niech będzie. A jak by się miał utrzymać? Może grałby po weselach (jeśli muzyk ;) ). Albo pisał książki. Anarchista też lubi poczytać. A przynajmniej mam taką nadzieję. A może uprawiałby swój kawałek ziemi. Wbrew propagandzie wcale nie trzeba tyrać cały dzień, żeby się wykarmić. Polecam "Walden" H.D. Thoreau.

Musisz zrozumieć jedną rzecz – anarchizm nie oznacza jakiegoś jednolitego zorganizowanego społeczeństwa. Anarchizm sprzeciwia się idei autorytetu, ale przyjmuje, że ludzie zarządzający się sami, będą w stanie samodzielnie wykształcić różne praktyczne formy współistnienia.

Antyfaszysta

Dopóki nie staniemy się jednakodobrąijednakoświadomąmasą ktoś musi wprowadzić tę urawniłowkę. W imię wyższych celów – chwilowo wszystkich za pysk? Już raz to przerabialiśmy. Nie wypaliło. Orwell i kilku innych wciąż ostrzega… Czy może ogólnoświatowa rewolucja?

Marcinsen

Tutaj również jest wiele różnic pomiędzy różnymi anarchistami. Jak już pisałem to nie jest jednolity monolit. Są grupy tzw. insurekcjonistów, którzy wierzą, że wystarczy usunąć siłą tyranów, żeby ludzkość sama z siebie wróciła do normy. Osobiście się z tym nie zgadzam. Każda rewolucja otwiera drzwi nowemu reżimowi. Przemoc zawsze przyniesie przemoc.
To ludzie muszą być gotowi sami z siebie.
W 1936, w czasie hiszpańskiej rewolucji anarchistów, miliony ludzi przyjęło te idee i zanim stalinowcy nie zdusili powstania, wszystko funkcjonowało bardzo dobrze (szczególnie biorąc pod uwagę wojenne warunki). Jak to się stało? Przez lata anarchiści stawiali na edukację. Wydawane było kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset gazet wolnościowych, artyści, trupy teatralne, poeci (jak Federico Garcia Lorca) podróżowali z wioski do wioski, po miastach i głosili idee samorządności, antytotalitaryzmu, anarchiści zakładali związki, głoszono postępowe idee (naturyzm, wegetarianizm, feminizm). Po kilku latach intensywnej edukacji, ludzie byli gotowi na zmianę, ponieważ rozumieli o co naprawdę chodzi. To są proste rzeczy, a większość ludzi ma wykrzywione, kosmiczne pojęcie o ideach anarchistycznych. Jednak przy jasnym przedstawieniu założeń społeczeństw wolnościowych (dalekich od utopijności!:) nawet chłop na wsi, czy niewykształcony robotnik był w stanie zrozumieć i zmienić swoje życie w oparciu o te idee.

Antyfaszysta

Jak wprowadzić ten ustrój? Jednocześnie na całym świecie. Inaczej się moim zdaniem nie da. A to jest chyba niemożliwe. Bo jak ma istnieć państwo(?) – przecież odrzucamy państwo – które bez wojska i jego dowódców stawi opór sąsiednim państwom? Czy w ogóle jest możliwe współistnienie „państw” anarchistycznych i państw o innych ustrojach? Moim zdaniem nie. A co z państwami wyznaniowymi? Co z wyznaniowymi społeczeństwami?

Marcinsen

Pierwsze pytanie już zawiera w sobie błąd. „Jak wprowadzić ten ustrój?”. Anarchia to nie jest ustrój, ale brak ustroju. Jedyne podstawa, która łączyłaby anarchistyczne społeczności, to samorządność. A jeśli chodzi o religie, różnice kulturowe, ekonomiczne rozwiązania – to jest szczegół, który w różnych miejscach zostałby rozwiązany inaczej. Jest wiele różnych pomysłów, jak miałoby to funkcjonować praktycznie.
Jeśli chodzi o równoczesność powstania społeczeństwa wolnego – uważam, że ludzie nie są jeszcze gotowi do wolności. To jest ewolucja i w odpowiednim momencie, kiedy uzbiera się masa krytyczna, zmiana nastąpi naturalnie. To jest moja osobista opinia, ale wielu anarchistów uważa inaczej, więc mówię tylko za siebie.
Powyższe pytanie sugeruje również centralizację – „ktoś musi wprowadzić ustrój”. Wprowadzenie czegoś, oznacza użycie siły. I faktycznie, do tego potrzebowałbyś armii, policji itp. – czyli całego aparatu państwowego. Anarchizm głosi decentralizację, do takiego stopnia, do jakiego możliwe. Anarchia musiałaby być naturalną zmianą wynikającą z rozwoju świadomości ludzi. Podkreślam, że nie mówię tutaj o jakimś utopijnym, doskonałym, czy jak to powiedziałeś „bezgrzesznym” stanie umysłu. Ludzie zawsze będą mieli swoje wady. Chodzi mi tutaj o moment, kiedy człowiek wyleczy się z irracjonalnej, pozostałej po dawnych czasach idei konieczności wyższego autorytetu i związanymi z nim instytucjami, jak państwo, rząd, policja, sąd, i zrozumie, że mała społeczność może rozwiązać te sprawy o wiele wydajniej i sprawniej niż biurokratyczne, oderwane od rzeczywistości instytucje.

Jeszcze jedna rzecz - jak „państwo” anarchistyczne mogłoby oprzeć się zorganizowanej przemocy innego państwa, które opierałoby się na innych założeniach i chciałoby zaatakować?
Najlepszą odpowiedzią jest przykład. Znów z mojego ulubionego okresu w historii – Hiszpańska Wojna Domowa. Kiedy Franco zaatakował Katalonię, pozostającą w rękach Republiki, to nie wojska republikańskie, ale anarchistyczne milicje odparły atak i praktycznie zmiotły zorganizowane, dobrze wytrenowane oddziały Franco, niejednokrotnie sprawdzone w boju. Tymczasem milicje anarchistyczne często posługiwały się strzelbami z zeszłego wieku, składały się z niewyćwiczonych robotników, chłopów, studentów.

Pokazuje to, jak wielką siłę stanowi ochotnicza armia, walcząca o wolność, a nie na polecenie rządu. To tylko jeden przykład, ale takich jest wiele. Dlaczego Amerykanie dostali kopa w Wietnamie? Na Filipinach? Jak to możliwe, że robotnicy w 89 mogli zrzucić z siebie kontrolę potężnego aparatu militarno-biurokratycznego ZSRR?

Antyfaszysta

Myślę sobie, że gdyby anarchizm był modelem osiągalnym dla ludzkości, zostalibyśmy na tym poziomie (bo dla przypomnienia – jako ludzkość już przez to raz przechodziliśmy).

Marcinsen

Kiedy? Jeśli myślisz o okresie jaskiniowców, czy czymś w tym rodzaju, to najpierw się uśmiechnę:) . Kiepski argument. Ludzkość dojrzewa, ewoluuje. Dostęp do informacji, wiedza o świecie, kulturach, cywilizacjach – wszystko to sprawia, że ludzie zaczynają czuć się częścią jednej, ludzkiej rodziny.

Niestety państwa, rządy, armie – czyli archaiczne pozostałości dawnych czasów nie mogą się z tym pogodzić i siłą próbują zawracać ludzkość z drogi braterstwa. Jak pisałem wcześniej – to nie zwykli ludzie zaczynają wojny. Robią to państwa i robią to w naszym imieniu. Kiedy ludzie uświadomią sobie, że to nie inne narody są ich prawdziwymi wrogami, ale ich własne rządy i instytucje, to wtedy będzie dużo bliżej do wolnościowego społeczeństwa.

Piszę o tym, żeby podkreślić, że to nie ludzie potrzebują państwa i jego kontroli, ale to państwo potrzebuje ludzi, żeby podtrzymywać swoje oszustwo.

To częsty argument - potrzeba kontroli wynika ze skazy na ludzkiej naturze. Studiuję moje otoczenie, sytuację na świecie, historię i jestem już przekonany, że to nieprawda. Oczywiście, że mamy wady, skazy, grzechy, ale żadne skrzywienie charakteru jednostki nie mogłoby doprowadzić do takiej katastrofy (miliony ludzi ginących w wojnach, holokaust, więzienia, mordy polityczne), do jakiej doprowadza nas obecny, autorytarny system. (mówiąc "autorytarny" włączam w to również demokrację parlamentarną). To nie jest ezoteryczna filozofia – to dotykalne, sprawdzalne fakty.

* * *

Przepraszam za chaotyczność, czasami chcę powiedzieć zbyt dużo naraz, ale mam nadzieję, że przedstawiłem swój punkt widzenia w miarę czytelnie. No i dzięki za sposobność zrewidowania moich poglądów. To jest ważna rzecz.

Zakończę w trochę innym tonie. Cytat z Oscara Wilde’a:

"Mapa świata, która nie zawiera Utopii nie jest warta nawet jednego spojrzenia, gdyż pomija krainę, do której ludzkość zawsze przybija. A kiedy już tam ląduje zaczyna szukać i wypatrywać lepszej krainy i tam się kieruje. Postęp jest spełnieniem utopii"

***

Zapraszam również do przeczytania dwóch fragmentów eseju Tołstoja, które w o wiele przejrzystszy sposób niż moje wypociny mówią o kwestii wolności.

Jak żyć bez rządu?
Jak znieść rządy?



środa, 21 kwietnia 2010

Patrioci?



Obejrzałem wczoraj film dokumentalny "Kocham Polskę". Włosy mi się zjeżyły na głowie. Polecam. Między innymi można obejrzeć fragmenty wykładu Wojciecha Wierzejskiego. Nasuwa się porównanie z podobnymi "kursami" sprzed kilkudziesięciu lat w faszystowskich Niemczech, czy Hiszpanii. Ten sam fanatyzm, nienawiść, ksenofobia, homofobia, a to wszystko z poparciem kleru. Najciekawsze było to, że część z osób przedstawionych w filmie związała się na poważnie z polityką. Strach bierze na myśl skąd wywodzą się nasze tzw. "elity" i jakie mają poglądy.

Z Młodzieżą Wszechpolską miałem jedną osobistą "przygodę". W 1997, kiedy byłem mnichem Hare Kryszna, wyszliśmy pośpiewać i potańczyć na ulicę. Traf chciał, że akurat na rynku w Krakowie odbywała się manifestacja Młodzieży Wszechpolskiej. Gdybyśmy wiedzieli, pewnie nie pchalibyśmy się na ulicę, tym bardziej, że były z nami dziewczyny, w tym matki z małymi dziećmi. Nie minęło więcej niż pięć minut, kiedy otoczyły nas wykrzywione nienawiścią twarze. Nie mam na myśli skinheadów we flayersach, ale autentycznych Wszechpolaków, w marynarkach. Najpierw wykrzykiwali "Polska dla Polaków" i machali w naszym kierunku pięściami. W końcu rzucili się na nas z pasami i pięściami. Nie patrzyli czy kobieta, czy dziecko, lali równo każdego.

Na tym polega ten ich patriotyzm - nienawiść do wszystkiego, co inne. I ci goście biorą udział w życiu politycznym Polski. Porzygać się można, naprawdę. Zapraszam na seans filmowy z pryszczatymi przywódcami mas ;)

Kocham Polskę

piątek, 16 kwietnia 2010

Anarchizm a anarchokapitalizm - debata



Anarchizm a anarchokapitalizm

(Debata)

Prowadzę ciekawą dyskusję ze znajomym, który jest zwolennikiem anarchokapitalizmu. Szkoda by było, żeby debata zgubiła się w komentarzach, dlatego robię z niej osobny temat.

Marcinsen

Próbuję cię zrozumieć głową i nie udaje się mi tego objąć. Spróbuję więc inaczej - co jest w tym kapitaliźmie takiego, że skradło twoje serce? Dla mnie jest czymś niepojętym, że osoba twojego pokroju (mówię to z szacunkiem i sympatią, bez kokietowania) uważa, że relacje społeczne oparte na czysto egoistycznych przesłankach - a kapitalizm zawsze będzie egoistyczny – mogą być wyższe od społeczeństw opartych na braterstwie, współpracy, samopomocy.
Rozumiem, gdyby nie było dowodów na istnienie i dobre funkcjonowanie takich społeczności, ale przecież są - zaczynając od Indian z Północnej Ameryki, a kończąc na naszych polskich kooperatywach z XIX wieku.

Socjalizm państwowy, komunizm, marksizm - ok - nie sprawdziły się, ale nie można wylewać dziecka z kąpielą - idee wolnościowego socjalizmu (bez centralnego aparatu władzy) są piękne i realne. W moim rozumieniu utopią jest właśnie oczekiwanie, że kapitalizm w jakiejś mitycznej, idealnej formie, może zmienić świat na lepsze. Kiedy ktoś uważa kapitalizm za drogę do poprawienia swojej sytuacji materialnej, jest przynajmniej rozsądny i realistyczny. Kiedy słyszę, że tzw. wolny kapitalizm jest panaceum na bolączki społeczne i dzięki niemu można stworzyć lepsze społeczeństwo, krzywię się, bo widzę utopię, która nie ma nawet pięknego przesłania - opiera się jedynie na wishfull thinking.

Kapitalizm zawsze będzie oznaczał eksploatację. Dlaczego? Bo człowiek ma ciemną, egoistyczną stronę. Można ją przezwyciężyć, ucząc go braterstwa, solidarności i współpracy. Nie można jednak jej karmić i oczekiwać, że wyniknie z niej coś pozytywnego.
Napisałem, jak ja to widzę - napisz, gdzie się mylę i odpowiedz na pytanie z początku komentarza. Proszę:)

Harry

Przejdźmy do sedna - dobrze to ująłeś: "uważasz, że relacje społeczne oparte na czysto egoistycznych przesłankach - a kapitalizm zawsze będzie egoistyczny - mogą być wyższe od społeczeństw opartych na braterstwie, współpracy, samopomocy."

Istotą, naczelną wartością, anarcho-kapitalizmu (czyli pewnej radykalizacji klasycznego liberalizmu) jest wolność indywidualna, czyli indywidualizm. Dopiero w pewnych radykalnych właśnie ujęciach (może dla retorycznego uwypuklenia) cnota indywidualizmu wyrażona może zostać (jak np. u Ayn Rand) jako egoizm. Natomiast ideałem jest indywidualizm. Jego aksjologia (prymat wolnej jednostki i jej godności) stanowi solidną podstawę dla zdrowego społeczeństwa, tzn. dopiero wtedy, gdy będzie respektowany prymat wartości jednostki, zakwitnie moralność, czy pomyślność społeczna.

Kapitalizm (czy raczej libertarianizm) ujął mnie dlatego, że w swych założeniach funduje on takie prawa jednostki (takie prawo naturalne), które - z mego punktu widzenia - są akuratną metafizyczną koncepcją jednostki (człowieka).

Egoizm? Ależ tak, bo dopiero kiedy szanujesz siebie (i nie dajesz się sprowadzić do bycia trybikiem kolektywu) stajesz się na tyle silny i wartościowy (= produktywny) by spotkać się (w dialogu) z bliźnim:). Taki egoizm musi stanowić solidny pień, jeśli ma z niego wykiełkować łodyżka empatii.

Drugą rzeczą w tej materii jest kwestia odróżnienia idei od ich realizacji. Rzeczywiście taki piękny liberalizm jest utopią lub idealizmem - istnieje w teorii, a w rzeczywistości życie bywa bardziej złożone, jednak kiedy mamy do czynienia czy to z indywidualistycznym liberalizm czy kolektywistycznym komunitaryzmem, tak czy inaczej, jeśli odwołamy się do ideałów takich jak braterstwo, współpraca, samopomoc - to zawsze będziemy mieć do czynienia z utopią, pewną idealistyczną, wyidealizowaną nadzieją na dobre społeczeństwo.

Wydaje mi się, że kapitalizm (poprzez swe założenia, rozpoznania naczelnych praw rzeczywistości społecznej) sprzyja właśnie twardszemu stąpaniu po ziemi. To raczej ideały kolektywistyczne są mrzonkami. Darmowe obiady tak naprawdę nie istnieją, a świat jest łez padołem łez, a nie piknikiem ufundowanym przez państwo opiekuńcze.

Według mnie idea kapitalizmu nie przekreśla tych wartości które podnosisz (braterstwo, współpraca, samopomoc) lecz stoi na ich straży, by nie rzec, że je dopiero umożliwia.
Pierwszą wartością liberalizmu jest dobro-wolność. Drugą stroną tego medalu jest odpowiedzialność.

Mam nadzieję, że ta garść chaotycznych myśli na razie Ci wystarczy?
Jeszcze jedno. Dobro-wolność jest może punktem dojścia (ale raczej nie tyle celem, co środkiem), natomiast punktem wyjścia - celem będzie w liberalizmie autonomia, czyli samo-stanowienie.;)

Marcinsen

Naprawdę myślisz, że moim celem jest bycie trybikiem w kolektywnej maszynie?;)

Autonomia i samostanowienie - to jest dokładnie to, o czym mówię. Kapitalizm natomiast stoi z tym w sprzeczności. Magazynownie kapitału w rękach jednej, czy kilku osób daje im władzę. To proste i cała historia rodzaju ludzkiego to potwierdza. Kiedy jedne osoby mają władzę nad innymi, nie można już mówić o autonomii i samostanowieniu. To jest jeden aspekt, który mi nie pasuje.
Inna strona kapitalizmu, wzbudzająca we mnie wstręt, to nacisk, że wszystko powinno do kogoś należeć. Każdy kawałek ziemi, każdy budynek, każde drzewo. Koszmar.

Autonomia i skrajna wolność jednostki może funkcjonować w zdrowy sposób, kiedy będzie opierała się na braterstwie i wspólnocie. Mówiąc wspólnota nie mam na myśli wspólnych żon, szczoteczki do zębów, czy mieszkań – chodzi mi raczej o rzeczy, jak ziemia, czy środki produkcji.
Takie życie nie musi stać w sprzeczności z pełną wolnością jednostki, z jej indywidualizmem i pragnieniami. Wręcz przeciwnie - w warunkach, gdzie ekonomiczny rozwój nie jest priorytetem, osobowość człowieka może w pełni rozkwitnąć.

Przykład z plemienia Irokezów (czemu nie?;). Ludzie żyli tam w pełnym socjaliźmie. Po polowaniu myśliwi przynosili zwierzynę do wioski i każdy człoenk społeczności dostawał swoją część. Dzielili się ziarnem. Nie było nawet kwestii posiadania ziemi. Dla nich było to tak, jakby mieli posiadać kawałek powietrza. Organizowali święta, na których robiono zawody, kto więcej rozda swoich bogactw (oj, ten zwyczaj kłuł w oczy białych osadników najbardziej - takie nieposzanowanie prywatnej własności? Bardzo szybko zakazali tego barbarzyństwa).

Czy byli jednak trybikami w kolektywnej maszynie? Wręcz przeciwnie. Dzieci od najmłodszych lat uczono indywidualizmu (przy równoczesnej lojalności wobec plemienia), uczono ich wolnego myślenia, krytycznego podejścia do autorytetu. Biali nie byli w stanie zrobić z nich niewolników i musieli sprowadzić sobie murzynów.

Irokezi nie byli też w stanie objąć umysłem sposobu, w jaki biali walczyli. Kiedy zobaczyli, że żołnierze w uporządkowany sposób idą na śmierć, na rozkaz dowódcy, wydawało się im to szaleństwem. U nich najbardziej liczyła się indywidualna odwaga.

Jak to więc jest, że Europejczycy ze swoimi tendencjami tzw. "liberalnymi" pokazywali więcej świadomości "trybików w kolektywie" niż osoby żyjące w prawdziwym socjaliźmie? (Podkreślam, że mówiąc o socjaliźmie, nie odnoszę się do wersji marksistowskiej, państwowej, ale do anarchizmu).

Człowiek może żyć we wspólnocie i braterstwie, nie tracąc przy tym swojej indywidualności. Wręcz przeciwnie - wznosząc się ponad najbardziej podstawowy egoizm, jest w stanie w pełni rozwinąć indywidualność.

Kapitalizm natomiast, bez względu, jakie szlachetne przesłanki ktoś będzie chciał mu nadać, pozostanie "religią" elit i średniej klasy, uwięzionej w tzw. racjonalnej, uproszczonej i pozbawionej duchowego aspektu wizji społeczeństwa.

Mam nadzieję, że cię nie uraziłem tak bezpośrednim przedstawieniem swoich poglądów. Pozdrawiam.

PS. Przeczytałem jeszcze raz twój ostatni komentarz. Myślę, że polemizujesz z ideą państwa opiekuńczego. Nigdzie nie przedstawiłem takiej opcji. Socjalizm wolnościowy nie ma nic wspólnego z socjalizmem radzieckim, czy współczesnym - europejskim.

Harry

Piszesz że jesteś przeciw idei państwa opiekuńczego i za braterstwem i współpracą opartych na sankcji samostanowienia i dobrowolności? Może więc mówimy o tym samym? Niekiedy bywa, że extrems meet. Wiesz, stoimy naprzeciw siebie - jeden mówi poda ten wichajster po prawej. Tylko nie wiadomo o czyją "prawą" tu chodzi. I wcale nie musi tak być, że ten, co mówi ma na myśli swoją "prawą". Może uznamy, że łączy nas LIBERTARIANIZM (mam wrażenie że pisząc „socjalizm” masz na myśli „libertarianizm”) - że pojęcie to może stanowić dla nas wspólną platformę? Powiem tyle, że Chomsky'ego wielce szanuję za krytykę wypaczeń... powiedzmy "kapitalizmu realnego", czy w ogóle zbrodni imperializmu USA.

W kwestii merytorycznej jeszcze jedno wyprostowanie. Kapitalizm (ale o.c. AS IT IS, a nie jego zdegenerowana, realna forma) jest zaporą przeciw monopolizmowi. Monopol może narzucić tylko państwo (pominę kwestię, że dziś mogą być to koncerny dysponujące budżetem większym niż budżet niejednego kraju), bądź zmowa producentów. Monopol, czyli zmowa producentów, jest to forma oszustwa, natomiast kapitalistyczna odpowiedzialność zakłada legalizm - przestrzeganie prawa opierające się na zasadzie dotrzymywania zawartych umów. Urzędy antymonopolowe są wynalazkiem z ducha kapitalistycznym. Samo pojęcie kapitalizmu rzeczywiście może przynosić negatywne skojarzenia, może więc wprowadzę wreszcie do naszej pogawędki pojęcie szersze - ideę wolnego rynku, z której dopiero wyłania się - jako bardziej szczegółowa realizacja - idea kapitalizmu.

Jeśli przypatrzymy się samemu znaczeniu zasady wolnego rynku, zobaczymy jak na dłoni, że monopolizacja jest zaprzeczeniem tej zasady.

To co promuje kapit...., ups, wolny rynek to idea konkurencyjności.
Konkurowanie producentów między sobą, przynosi wielką i wielowymiarową korzyść dla społeczeństwa. Mówię o pojęciu konkurencyjności, opartej na wolności, a zatem monopolizm jest pogwałceniem tej wolności a w konsekwencji przekreśleniem i konkurencyjności, i wynikających z nich korzyści.

Nie będę się rozpisywał o korzyściach płynących z konkurencyjności. Są raczej intuicyjnie wyczuwalne. Wiele metaforycznych przykładów zaczerpnąć można ze sportu, konkurencyjność to „współzawodnictwo na zasadach fair play”

Zanim przejdę do kwestii roli zasady własności prywatnej napocznę temat, który może Cię zainteresować (choć może i zaprotestujesz przeciw takiemu postawieniu sprawy?).
Kapitalizm, czy libertariańsko, wolnorynkowy system organizacji społeczeństwa jest o tyle najdoskonalszy :P (ale zaraz prędziutko zaczynam mówić poważnie), że - w pewnym ujęciu, przedstawionym przez Nozicka - można pojmować go jako nadrzędny, obszerny ze wszech miar, zbiór (konfederację) zawierający szereg możliwych czy dowolnych ustrojów polityczno-społecznych. Dla uproszczenia przyjmijmy, że będą to twory terytorialne, państwa-miasta (choć terytorialność nie jest warunkiem koniecznym - mogą to być organizacje). Przynależność do nich określana ma być na zasadzie dobro-wolności. Jak ktoś chce przynależeć do partii wyznającej, by użyć Twego dobrego przykładu, wspólność szczoteczek do zębów - proszę bardzo, jeśli taka jego wola. Ale nic o nas bez nas!

Teraz o kwestii własności prywatnej (kojarzonej z egoizmem). Prawo własności prywatnej jest nie tylko wyrazem naturalnej kondycji jednostki, ale - i na tym chcę się skupić - mechanizmem zabezpieczającym przed różnego rodzaju patologiami społecznymi (czy ekonomicznymi - kojarzone z monopolizmem czyli właśnie „tym złym kapitalizmem).

Dlaczego własność prywatna jest taką wartością (choć, przyznam że niektóre przejaskrawione, radykalne rozwinięcia tej kwestii mogą być przesadzone)? Otóż prawo własności, oparte na naturalnym egoizmie jest tamą dla wszelkiej korupcjogennej patologii, czy - mówiąc kolokwialnie i z pewnym przejaskrawieniem - społecznemu złodziejstwu. Jeśli coś jest twoje - to nie będziesz mógł siebie okradać, ani raczej nie pozwolisz, by ktoś ciebie okradał, prawda? Własność prywatna ma być zasadą zabezpieczającą degradację ekonomicznego społeczeństwa - pańskie oko konia tuczy.

Takie wartości jak własność prywatna, konkurencyjność, dobrowolność są elementami „kapitalistycznymi”. Co jest ich odpowiednikiem - czy szerzej - w ogólności - istotnymi cechami anarcho-socjalizmu - ze względu na które trafił on do Twego serca?

Marcinsen

Nie dam się przekonać:)
Przepraszam za chaotyczność, ale jestem wykończony po pracy.

- Piszesz na przykład, że własność prywatna jest zabezpieczeniem dobra publicznego przed kradzieżą. Nie zgadzam się z tym. Wręcz przeciwnie - własność jest powodem kradzieży. Większość przestępstw ma podłoże własnościowe.

- Weźmy następną rzecz - ziemię. Ziemia, podobnie jak powietrze, powinna być zawsze własnością wspólną, "posiadaną" na zasadzie zajmowania i użytkowania. Gdyby tak to wyglądało, większośc ludzi "rozlazła" by się po świecie, zamiast gnieździć się w miastach, tyrając za miskę strawy w upadlających warunkach. Posiadanie ziemi na własność, daje małej grupie osób ogromną władzę nad pozostałymi. Czy nie miałoby więcej sensu zajmowanie i posiadanie tyle ziemi, ile się jest w stanie osobiście uprawiać? Gdzie w takiej sytuacji byłaby potrzeba dzierżawy?

- Jak kapitalizm, nawet w najczystszej formie powstrzymałby jednostki przed przejmowaniem władzy i tworzeniem elit? Kapitalizm oparty jest na współzawodnictwie. Wcześniej, czy później osoby bardziej obrotne, wezmą w posiadanie większą ilość dóbr materialnych. A to oznacza kontrolę. Kapitalizm oznacza, że jedni ludzie (bez talentów do robienia pieniędzy) będą zmuszeni do pracy dla posiadacza, tym bardziej, jeśli nie będą posiadali ziemi. Co w takim przypadku staje się z ludzką autonomią? Gone:) Oczywiście można mówić o odpowiedzialności i moralności, które miałby chronić przed patologiami - i uważam, że te cechy są możliwe do rozwinięcia w społeczeństwie - na pewno jednak nie w społeczeństwie wykorzystywaczy i wykorzystywanych - a każdy kapitalizm wcześniej, czy później musi dojść do takiego punktu.

- Prawo i sprawiedliwość. Z tego, co czytałem o anarchokapitalistach, stawiają na płatne sądy. Coś w rodzaju firm sądowych. Tutaj, to chyba nawet nie trzeba dużo pisać. Płatne firmy sądowe? Hmm... :)

- Kolejna rzecz - żeby upewnić się, że ludzie będą wywiązywali się z zawartych umów potrzebny będzie jakiś aparat egzekwowania tych umów. I na tym koniec wolności. Sądy, policja, więzienia - i znów jesteśmy w domu.

- Napisałeś, że kapitalizm opiera się na naturalnych prawach. Nie zgadzam się. Kapitalizm opiera się na prawach rynkowych (bez względu na to jakie by nie były), wymyślonych przez człowieka.

- Co z władzą kapitalistów nad dzierżawcami i robotnikami? Gdzie ich autonomia? Jakaś jest - mogą pracować i dzierżawić, albo nie pracować i nie dzierżawić. W tym drugim przypadku umrą wprawdzie z głodu, albo z zimna, ale... to ich wybór. Z tej strony kapitalizm wygląda na typowy szantaż - nie masz wyjścia, jak zgodzić się na autorytarne relacje (posiadacz będzie miał zawsze autorytarną pozycję względem tego, który nie posiada).

Harry - czytam trochę o anarchokapitalizmie i rzuca mi się w oczy jedna rzecz - choć teoretycy tego nurtu mówią dużo o wolności, to o wiele więcej mówią o własności i to ona wydaje się mieć priorytet.

Przyznam ci się szczerze, że anarchokapitalizm wzbudza we mnie jeszcze większą niechęć niż "nasz" codzienny kapitalizm. W "naszm" wiadomo o co chodzi - za wszelką cenę, zgodnie z prawem dżunglii utrzymać swoją pozycję i zdobyć jak najwięcej zasobów, dla własnej korzyści. Czarno na białym.

Napisałeś:

"Takie wartości jak własność prywatna, konkurencyjność, dobrowolność są elementami „kapitalistycznymi”. Co jest ich odpowiednikiem - czy szerzej - w ogólności - istotnymi cechami anarcho-socjalizmu - ze względu na które on trafił do Twego serca?"

Jestem idealistą:).

Ale nie jestem utopistą. Istnieją przykłady społeczności, które były w stanie rozwinąć harmonijne relacje, oparte nie na wymianach handlowych, ale na solidarności i współpracy, przy równoczesnym poszanowaniu indywidualności jednostki.
Mój ulubiony przykład, to niektóre plemiona Indian Północnoamerykańskich. Ale nie tylko. Są przykłady społeczności kozackich, o których wspomina Tołstoj. Próbowały również społeczności hiszpańskie w trakcie wojny domowej, ale tutaj ciężko coś powiedzieć o ich efektywności, z powodu krótkiego okresu i wojennych warunków, w jakich funkcjonowały.

Natomiast kapitalizm prowadzi bardziej, czy mniej bezpośrednio do efektów, jakie opisałem w poprzednim komentarzu. I zawsze tak będzie, ponieważ filarem kapitalizmu nie jest tak naprawdę wolność jednostki, ale świętość prawa własności. Są jednak rzeczy ważniejsze od prawa własności.

Jeśli ktoś posiada ziemię, której nie wykorzystuje, a ktoś inny nie ma żadnej ziemi, prawo własności nie powinno być szanowane. Ważniejsze tutaj jest prawo potrzeby.

Kiedy przedsiębiorca "posiada" fabrykę, ale stu innych ludzi tam pracuje i poświęca swoje życie, prawo robotników do owoców pracy stoi wyżej niż prawo własności właściciela fabryki.

Dlaczego dzierżawca ma zarabiać na tym, że ktoś chce spełniać jedno z podstawowych praw - prawo do dachu nad głową?

To tylko kilka przykładów na to, że prawo własności nie powinno być dogmatycznie chronioną świętością.

Człowiek jest istotą duchową - nie mam na myśli jedynie interpretacji transcendentalnej. Chodzi mi raczej o fakt, że istnieje wiele przykładów na to, że człowiek może funkcjonować, opierając się na empatii, szacunku dla innych, współpracy, pomocy innym w sytuacjach kryzysowych. Nie potrzebuje do tego kapitalizmu, który jakoby miałby stanowić gwarant jego wolności. Nie wierzę w to.

Przy tym nie uważam, że żadna forma handlu nie jest możliwa. Nie zgadzam się, że konieczne jest dzielenie się wszystkim z "kolektywem". Oczywiście są ludzie, którym to będzie pasowało i będą zupełnie szczęśliwi, żyjąc w taki sposób. Zawsze będą jednak osoby, które preferują indywidualną drogę. Dla nich też powinno być miejsce. I w takiej sytuacji - powiedzmy, że robię buty. Mogę je później wymienić na chleb:). Zgadzam się na taką formę handlu.

Są też inne opcje. Zdaje się Proudhon (ale nie jestem pewny) proponował coś w rodzaju banków. Ludzie wymienialiby usługi na punkty, które z kolei mogliby wymieniać w banku na inne punkt. Na przykład naprawię ci dach za dziesięć punktów. Idę do banku i znajduję kogoś, kto uszyje mi ubranie za osiem, a piekarz da chleb za dwa. Trzeba by jednak być ostrożnym, żeby uniknąć handlarzy punktami. To już jest szczegół. Nie wchodziłem aż tak głęboko w różne praktyczne aspekty anarchistycznego społeczeństwa.

Uważam, że istniałoby miejsce na różne eksperymenty i formy współistnienia. Z pewnością jednak wykluczyłbym z nich formy kapitalistyczne, gdyż one byłby właśnie największym zagrożeniem dla wolności.

Odpowiednik konkurencyjności i współzawodnictwa w mojej wizji społeczeństwa? A czy rozwój ekonomiczny jest jedynym kierunkiem w jakim może iść współzawodnictwo?:))

Dla Irokezów najważniejsze było współzawodnictwo w męskości - polowaniu, walce. Dla innych współzawodnictwo w rozwoju duchowym - jogini, wędrujący asceci. Może ludzie mogliby spełniać swoje potrzeby współzawodnictwa na polu artystycznym?:)

Kiedy człowiek nie musi brać udziału w wyścigu szczurów, jego horyzonty mają tendencję do ekspandowania. Dlatego Państwo i Kapitalizm chcą, żeby ludzie jak najwięcej pracowali, współzawodniczyli, pięli się, walczyli - tak powstają doskonali niewolnicy.

środa, 14 kwietnia 2010

Meatrix



Część druga po angielsku:

niedziela, 11 kwietnia 2010

Ay Carmela - pieśń anarchistyczna 1936



Pieśń nagrana w trakcie Rewolucji Hiszpańskiej, 1936 roku. Tragiczny i w pewnym sensie piękny okres. Jesli ktoś chciałby się wgłębić w temat, polecam "Bitwę o Hiszpanię" - najlepsza książka o wojnie domowej w Hiszpanii, jaka ukazała się po polsku do tej pory.



Ta też jest świetna:

sobota, 10 kwietnia 2010

Cicha śmierć maluczkich


Cicha śmierć maluczkich


Dzisiejsza katastrofa lotnicza na smoleńskim lotnisku zmusza do wielu refleksji, jednak do jednej szczególnie. Oglądając dzisiejsze relacje telewizyjne, komentarze i obrazy, rzuca się w oczy fakt, że wszyscy mówią głównie o prezydencie, a w dalszej kolejności o znanych politykach i dowództwu armii. Widzimy jak ludzie gromadzą się wokół Pałacu Prezydenckiego w Warszawie pod którego bramą ludzie zapalają tysiące zniczy.

Dla polityków i dziennikarzy zapełniających dziś studia telewizyjne i radiowe to właśnie śmierć innych polityków jest największą tragedią i dlatego ich śmierć jest szczególnie podkreślana. Ich znali osobiście, z nimi rozmawiali, czasem się spierali, ale generalnie byli członkami tej samej grupy społecznej, zwanej popularnie klasą polityczną. Myślę, że większość z nich jest autentycznie wstrząśnięta, bo mimo różnic politycznych są między sobą bardziej związani niż ze zwykłymi ludźmi. Podkreślił to dziś Bogdan Rymanowski, dziennikarz TVN, który mówił o politykach, jak o bliskich znajomych. Dla nich to jest o wiele głębsza tragedia niż dla szarych ludzi. Dlatego też pojawiają się wciąż opinie o tym, że “zginęła elita”, że “zginął kwiat polskiej polityki”. To że zginęła elita jest dla nich kwestią podstawową.
Gdzieś, jakby mimochodem, przy okazji, mówi się o innych osobach, które zginęły w tym wypadku: stewardessach, przedstawicielach rodzin katyńskich, i osobach towarzyszących. W zasadzie w relacjach dziennikarze nie wiedzą co z nimi zrobić. Stanowią tło, które ma podkreślać tragedię w której ginęła elita polityczna.

Ma to wymiar symboliczny. Tak właśnie umierają zwykli ludzie, o nich pamięta głównie najbliższa rodzina i przyjaciele. Dziś na świecie umarły bezimiennie z głodu, wojen i uleczalnych chorób na które wciąż brakuje środków, tysiące osób. Ciągle umierają zwykli ludzie w Iraku w wojnie prowadzonej przez między innymi przez dowódców wojskowych, którzy dziś zginęli. A zginęło przecież całe najwyższe dowództwo polskiej armii. Armii okupacyjnej. Nie wolno o tym zapomnieć nawet, a może zwłaszcza, w kontekście śmierci.

Stalin mówił, że śmierć jednej osoby, to tragedia, śmierć tysięcy, to statystyka. Wciąż, te cyniczne słowa, w świetle powyższego, okazują się tak bardzo prawdziwe. Nie chcąc dać się wciągnąć w tę pułapkę myślenia wyłącznie o tych możnych i znanych, którzy zginęli. Chciałbym zadedykować ten wpis tym o których mówi sie najmniej w kontekście tej katastrofy, a także tym o których w ogóle dziś, ani nigdy się nie będzie mówiło inaczej niż w kontekście statystyki.

Oryginalnie opublikowane tutaj:
Cicha śmierć maluczkich

czwartek, 8 kwietnia 2010

Grecka Rebelia - film



Półgodzinny film o rewolucji w Grecji, która trwa od kilku miesięcy, choć została zarżnięta przez media. Smutno się to ogląda, ale też z nadzieją, że neoliberalizm sypie się coraz bardziej.





czwartek, 25 marca 2010

Jak znieść Rządy?




Jak znieść Rządy?

Lew Tołstoj

z eseju "Niewolnictwo naszych czasów"

Niewolnictwo rodzi się z praw, natomiast prawa ustanawiają Rządy, dlatego ludzie mogą uwolnić się z niewoli tylko przez zniesienie Rządów. Ale jak to zrobić?

Wszelkie wysiłki w celu pozbycia się Rządów przemocą, miały zawsze jeden efekt: w miejsce obalonego Rządu, powstawał nowy, często okrutniejszy niż poprzedni.

Zgodnie z teorią socjalistów, obalenie władzy kapitalistów, wspólnota środków produkcji i nowy porządek ekonomiczny społeczeństwa ma zostać wprowadzony przez nowy aparat przemocy i to poprzez niego nowy porządek ma być utrzymany. Tak więc zniesienie przemocy za pomocą przemocy nigdy nie przyniosły efektu, ani w przyszłości nie wyzwolą ludzi od przemocy, i konsekwentnie, od niewolnictwa.

Nie ma innej możliwości.

Pomijając wybuchy gniewu, czy zemsty, przemocy używa się tylko wtedy, gdy jedna grupa ludzi chce zmusić do czegoś inną grupę. Ale bycie zmuszonym do zrobienia czegoś wbrew własnej woli jest niewolnictwem. Dlatego też, dopóki będą miały miejsce akty przemocy, mające na celu zmusić ludzi do czegoś, wbrew ich woli, tak długo będzie istniało niewolnictwo.

Wszelkie wysiłki w kierunku zniesienia niewolnictwa przemocą są jak gaszenie ognia ogniem, czy tamowanie wody wodą.

Dlatego, jeśli mamy znaleźć sposób na wydostanie się z niewoli, nie możemy szukać go w nowej formie przemocy, ale w pozbyciu się rzeczy, które umożliwiają Rządowi używanie przemocy. Przemoc rządowa, jak każda inna, stosowana przez małą grupę ludzi wobec dużej, zawsze zależała i ciągle zależy od faktu, że mała grupa jest uzbrojona, podczas gdy duża nie jest, albo mała jest lepiej uzbrojona od dużej.



Tak było w przypadku wszystkich podbojów. Tak Grecy, Rzymianie, Templariusze i Pizarrowie podbili narody, i tak podbija się teraz ludzi w Afryce i Azji. W ten sam sposób, w czasach pokoju, wszystkie Rządy trzymają ludzi w poddaństwie.

Tak jak kiedyś, tak i teraz jedni ludzi rządzą innymi, ponieważ są uzbrojeni.

W dawnych czasach wojownicy napadali na bezbronnych mieszkańców, podbijali ich i rabowali. Następnie dzielili się łupami w zależności od swojego udziału w walce, odwagi, okrucieństwa, i każdy wojownik jasno widział, że przemoc przynosi mu zysk. Obecnie żołnierze, wywodzący się z głównie z klasy robotniczej atakują bezbronnych ludzi: strajkujących robotników, buntowników, mieszkańców innych krajów. Podporządkowują ich sobie, rabują owoce ich pracy, nie dla siebie, ale dla ludzi, którzy nawet nie biorą udziału w walce.

Jedyna różnica pomiędzy zdobywcami i Rządami jest taka, że zdobywcy razem z żołnierzami atakowali bezbronnych mieszkańców i w przypadku oporu grozili im torturami i śmiercią. Natomiast Rządy w przypadku nieposłuszeństwa nie torturują i nie zabijają ludzi własnymi rękoma, ale zmuszają do tego innych – odczłowieczone trybiki, które specjalnie dla tego celu oszukano i nauczono brutalności. Wybiera się je spośród tych samych ludzi, wobec których Rządy stosują przemoc. Przemoc najpierw była owocem osobistego wysiłku, odwagi, okrucieństwa i zręczności zdobywców. Obecnie stosuje się ją za pomocą oszustwa.

Mała liczba rządzących ludzi, która osiągnęła swoją pozycję, powiedzmy za pomocą podboju, mówi do większej liczby ludzi: „Jest was wielu, ale jesteście głupi, niedouczeni, nie jesteście w stanie rządzić się sami, ani zajmować sprawami publicznej wagi. Dlatego zajmiemy się tym my. Będziemy chronić was przed obcymi, stworzymy wam sądy i publiczne instytucje: szkoły, drogi, pocztę. Ogólnie mówiąc, zaopiekujemy się wami. W zamian za to, macie spełnić nasze (niewielkie) wymagania. Ponadto macie nam przekazać całkowitą kontrolę nad częścią waszych zarobków, a oprócz tego macie podjąć się służby w armii, która potrzebna jest dla ochrony was i Rządu”.

Większość ludzi zgadza się na to, nie dlatego, że przeanalizowała plusy i minusy tego systemu – nigdy nie dano im takiej szansy – ale dlatego, że od samych narodzin była zmuszona żyć w takich warunkach.

Kiedy pojawiają się wątpliwości, każdy myśli o sobie samym, i boi się skutków swojego nieposłuszeństwa. Każdy ma nadzieję na korzyść płynącą z posłuszeństwa i wszyscy uważają, że oddając Rządowi małą część swoich zarobków oraz zgadzając się na służbę wojskową, nie czynią sobie wielkiej szkody.



Ale kiedy tylko Rządy mają już nasze pieniądze i żołnierzy, zamiast spełnić swoje obietnice, obrony mieszkańców przed wrogami, robią wszystko, co mogą, żeby sprowokować sąsiednie narody do wojny. Nie tylko nie sprzyjają dobrobytowi mieszkańców, ale rujnują ich.

W „Baśniach z tysiąca i jednej nocy” znajduje się historia o podróżniku, który wylądował na bezludnej wyspie. Spotkał tam małego starca, siedzącego na brzegu strumienia. Starzec poprosił podróżnika, żeby ten wziął go na plecy i przeniósł przez wodę. Podróżnik się zgodził, ale skoro tylko staruszek usiadł mu na plecach, zacisnął na nim ręce i nogi, i nie dał się zrzucić. Przejąwszy kontrolę nad podróżnikiem, starzec kierował nim, tak jak chciał, zrywając z drzew owoce i jedząc je samemu, nie dzieląc się z podróżnikiem.

Dokładnie to samo dzieje się z ludźmi, którzy dają Rządowi pieniądze i żołnierzy. Za pieniądze Rząd kupuje broń, płaci generałom, którzy używając pomysłowego i doskonałego systemu ogłupiania (w naszych czasach udoskonalonego i nazywanego dyscypliną) zamieniają ludzi w zdyscyplinowaną armię. Dyscyplina ta polega na tym, że podlegający jej przez jakiś czas ludzie, pozbawieni są najcenniejszej rzeczy w życiu – wolności. Stają się posłusznymi, podobnymi maszynom, instrumentami mordu w rękach zorganizowanej, hierarchicznej organizacji. W armii leży esencja oszustwa, które daje współczesnemu Rządowi władzę nad ludźmi.



Kiedy Rząd posiada w swoich rękach instrument przemocy i mordu, nie mający własnej woli, wszyscy ludzie znajdują się w jego władzy. Nie tylko żeruje on na ludziach, ale deprawuje ich, zaszczepiając w umysłach za pomocą pseudoreligijnej i patriotycznej edukacji, lojalność, a nawet cześć wobec Rządu, który zadręcza i zniewala obywateli.

Nie bez powodu królowie, imperatorzy i prezydenci cenią tak wysoko dyscyplinę i boją się jej naruszenia, dlatego kładą taki nacisk na manewry, przeglądy, parady, marsze ceremonialne i inne bzdury. Wiedzą, że wszystko to pomocne jest dyscyplinie i nie tylko władza, ale całe ich istnienie zależy od dyscypliny poddanych.

Dlatego jedynym sposobem zniszczenia Rządu nie jest siła, ale obnażenie oszustwa, na którym się opiera. Ludzie muszą zrozumieć dwie rzeczy.

Po pierwsze w świecie chrześcijańskim nie ma potrzeby ochrony ludzi przed nimi samymi. Wrogość pomiędzy ludźmi rozniecana jest przez Rządy. Armie istnieją jedynie dla korzyści małej grupy władców. Nie przynoszą one żadnej korzyści dla ludzi – wręcz przeciwnie – są w najwyższym stopniu szkodliwe, będąc narzędziem, za pomocą którego utrzymuje się ich w niewolnictwie.

Po drugie – dyscyplina, tak wysoko ceniona przez Rządy, jest największym przestępstwem, jakie człowiek może popełnić i wskazuje na przestępczy charakter celów rządowych. Dyscyplina jest tłumieniem rozsądku i wolności, i nie ma żadnego celu ponad przygotowanie ludzi do popełnienia przestępstw, których w normalnych warunkach, człowiek nie byłby w stanie popełnić. (…)

Straszny starzec siedzący na ramionach podróżnika zachowywał się tak samo, jak Rządy: wyśmiewał go i obrażał, wiedząc, że tak długo jak siedzi mu na plecach, ma go w swojej władzy. To właśnie przez takie oszustwo, mała liczba bezwartościowych ludzi, nazywających siebie Rządem, ma władzę nad innymi. Nie tylko, żeby zubożyć ludzi, ale aby zdeprawować całe pokolenia, od samego dzieciństwa. Jest to straszne oszustwo, które musi zostać obnażone, jeśli mamy znieść Rządy i wynikające z nich niewolnictwo.

Niemiecki pisarz, Eugen Schmitt, w gazecie Ohne Staat, napisał artykuł, w którym pokazał, że Rządy, mówiąc o zapewnianiu obywatelom bezpieczeństwa, są jak Bandyta Kalabryjski. Zbierał on od podróżnych haracz, zapewniający im bezpieczny przejazd przez drogę. Schmitta pozwano za ten artykuł do sądu, ale został uniewinniony.

Jesteśmy tak zahipnotyzowani przez Rząd, że porównanie to wydaje nam się przesadzone. Że jest paradoksem, żartem. W rzeczywistości nie jest. Jedyna nieścisłość polega na tym, że działania Rządów są wielokrotnie bardziej nieludzkie i szkodliwsze od działań Bandyty Kalabryjskiego. On rabował bogatych. Rządy rabują biednych i ochraniają bogaczy, którzy pomagają w rządowych zbrodniach. Bandyta wykonując swoją pracę, ryzykował życiem. Rządy nie ryzykują niczym. Ich działanie opiera się na kłamstwach i oszustwach. Bandyta nie zmuszał nikogo, żeby się przyłączył do jego szajki. Rządy zmuszają ludzi do służby wojskowej. Wszyscy, którzy zapłacili haracz, byli bezpieczni. W przypadku Rządów, im większy ktoś bierze udział w jego oszustwach, tym większą czerpie korzyść. Ci, którzy nie biorą udziału w zbrodniach Rządu, którzy odmawiają służby, płacenia podatków, wyroków sądowych, narażają się na jego przemoc. Bandyta nie deprawuje ludzi. Rządy, dla osiągnięcia swoich celów, deprawują całe pokolenia, od dzieciństwa do wieku dorosłego, wpajając w nich fałszywą religię i patriotyzm. Nawet największy bandyta nie może równać się z Rządem, jeśli chodzi o okrucieństwo, brak litości, pomysłowość w torturach. Nie mówię nawet o zbrodniczych władcach, znanych ze swojego okrucieństwa, jak Iwan Groźny, Ludwik XI, Elżbieta, etc., etc., ale nawet w obecnych konstytucjonalnych, liberalnych Rządach mamy do czynienia z izolatkami, batalionami karnymi, brutalnym zduszeniem buntów, masakrami wojennymi.



Rządy, albo Kościoły można traktować tylko z czcią, albo niechęcią. Dopóki człowiek nie zrozumie czym są Rządy, albo Kościoły, może traktować je tylko z czcią. Dopóki za nimi podąża, próżność zmusza go do myślenia, że to, co wspiera, jest pierwotne, wielkie i święte. Skoro tylko zrozumie, że nie ma w tym nic pierwotnego, wielkiego i świętego, że jest to tylko wielkie oszustwo bezwartościowych ludzi, którzy pod pretekstem przewodzenia, wykorzystują go do osobistych celów, nie ma wyjścia, jak czuć niechęć wobec tych ludzi.

Raz pojąwszy, czym są Rządy, nie można myśleć o nich inaczej. Ludzie muszą zrozumieć, że biorąc udział w przestępczej działalności Rządu, przez płacenie podatków, czy udział w służbie wojskowej, są współsprawcami w zbrodniach Rządów.

Epoka wielbienia Rządów, pomimo hipnotycznego wpływu, jaki ciągle mają, coraz bardziej przemija. Nadszedł czas, aby ludzie zrozumieli, że Rządy nie tylko są niepotrzebne, ale są szkodliwymi i wysoce niemoralnymi instytucjami, w których uczciwy, szanujący się człowiek nie może brać udziału.

Skoro tylko ludzie to zrozumieją, automatycznie przestaną brać udział w tym oszustwie. Przestaną płacić Rządowi podatki i dawać żołnierzy. Skoro tylko większość ludzi to zrobi, wielkie oszustwo, zniewalające człowieka, zostanie zniesione.

Tylko w ten sposób ludzie mogą wyzwolić się z niewoli.




poniedziałek, 22 marca 2010

Jak żyć bez Rządu?




Jak żyć bez Rządu?

Lew Tołstoj z eseju "Niewolnictwo naszych czasów" 1900

Przyczyną nieszczęśliwych warunków życia jest niewolnictwo. Powodem niewolnictwa jest ustawodawstwo. Ustawodawstwo opiera się na zorganizowanej przemocy.

Wynika z tego, że polepszenie warunków życia ludzi możliwe jest tylko przez zakazanie zorganizowanej przemocy.

„Ale zorganizowaną przemocą jest Rząd. Jak możemy żyć bez niego? Bez Rządu nastąpi chaos, anarchia, zginą wszystkie osiągnięcia cywilizacji i ludzie cofną się do pierwotnego barbarzyństwa.”
Jest czymś normalnym, że zarówno ci, którzy czerpią korzyść z obecnego porządku, jak i ci, którzy są wykorzystywani, nie mogą wyobrazić sobie życia bez przemocy Rządu. Mówią, że nie wolno nam podnieść ręki na istniejący porządek rzeczy. Według nich zniszczenie Rządu będzie początkiem nieszczęść, zamieszek, rabunków i morderstw, a ostatecznie najgorsi z ludzi przejmą władzę i zrobią niewolników z dobrych ludzi. Prawda jest jednak taka, że wszystkie te rzeczy: zamieszki, rabunki, morderstwa, tyrania niegodziwców, niewolnictwo dobrych już się zdarzyło i ciągle ma miejsce, więc założenie, że zakłócenie istniejącego porządku spowoduje chaos, nie jest dowodem, że obecny system jest dobry.



„Dotknij tylko obecnego porządku i stanie się najgorsze.” Dotknij tylko jedną cegłę z tysiąca ułożonych w wąską wieżę, a wszystkie cegły przewrócą się i roztrzaskają! Ale fakt, że usunięcie, czy popchnięcie jednej cegły zniszczy taką wieżę i roztrzaska cegły, udowadnia jedynie, że układanie cegieł w takiej nienaturalnej i niebezpiecznej pozycji nie jest zbyt mądre. Wręcz przeciwnie – wynika z tego, że cegły powinno się ułożyć porządnie, poziomo, żeby można było z nich korzystać bez zniszczenia całej struktury.

Tak samo jest z instytucją Państwa. Państwo jest czymś skrajnie nienaturalnym i sztucznym, i fakt że małe pchnięcie może je zniszczyć, nie tylko nie potwierdza jego konieczności, ale przeciwnie – pokazuje, że choć kiedyś było potrzebne, obecnie jest zbędne, a ponadto szkodliwe i niebezpieczne.



Jest szkodliwe i niebezpieczne ponieważ organizacja państwowa nie walczy ze złem istniejącym w społeczeństwie, ale raczej umacnia je. Umacnia je, albo przez znalezienie dla zła usprawiedliwienia i atrakcyjnego kształtu, albo przez ukrycie go.

Wszelkiego rodzaju dobrobyt ludzi, który widzimy w tak zwanym prosperującym Państwie, kierowanym przemocą, jest tylko pozorem, fikcją. Ukrywane jest wszystko, co zepsułoby zewnętrzną fasadę – głodni, chorzy, kryminaliści. Jednak to, że ich nie widzimy, nie znaczy, że nie istnieją. Wręcz przeciwnie – im bardziej się ich ukrywa, tym więcej ich będzie, zwiększy się również okrucieństwo wobec nich z rąk odpowiedzialnych za ich położenie.

To prawda, że zakłócenie, czy tym bardziej powstrzymanie przemocy Państwa, zakłóca zewnętrzne pozory dobrobytu, ale te zakłócenia nie są źródłem nieporządku, ale raczej pomagają zobaczyć to, co było.

Gdzieś tak do końca dziewiętnastego stulecia, ludzie myśleli, że nie mogą żyć bez Rządu. Ale życie idzie do przodu i koncepcje ludzi zmieniają się. Nie będąc w stanie znieść wysiłków Rządu, żeby utrzymać ich w dziecinnej ignorancji, ludzie, a szczególnie robotnicy, zarówno w Europie, jak i w Rosji, coraz bardziej rozumieją swoje prawdziwe położenie.

„Mówicie, że gdyby nie wy, pokonałyby nas sąsiednie kraje – Japonia, albo Chiny. Ale my czytamy gazety i wiemy, że nikt nie grozi nam atakiem. Tylko wy, którzy nami rządzicie, z jakiejś nieznanej nam przyczyny drażnicie się nawzajem, a później, pod pretekstem obrony obywateli, rujnujecie nas podatkami, z których utrzymujecie flotę, armię, kupujecie broń – wszystko to służy jedynie spełnieniu waszych ambicji i próżności. Następnie wywołujecie wojny, jak właśnie zrobiliście z pokojowymi Chinami. Mówicie, że bronicie ziemi dla naszej korzyści, ale wasza obrona ma następujący skutek: wszystka ziemia przeszła, albo przechodzi pod kontrolę bogatych banków, które nie pracują, podczas gdy my, przeważająca większość ludzi, zostaliśmy pozbawieni ziemi i dostaliśmy się pod kontrolę tych, którzy nie pracują. Wy, z waszymi prawami, nie bronicie prawa własności ziemi, ale zabieracie ją z rąk tych, którzy na niej pracują. Mówicie, że zapewniacie każdemu obywatelowi owoce jego pracy, ale robicie dokładnie na odwrót: dzięki waszej pseudo-ochronie ci, którzy produkują coś wartościowego, znajdują się w takiej pozycji, że nie tylko nie otrzymują wartości swojej produkcji, ale ponadto ich życie znajduje się całkowicie w rękach tych, którzy nie pracują.”



Jest powiedziane, że bez Rządu pozbawieni zostaniemy oświeconych, edukacyjnych i publicznych instytucji, których wszyscy potrzebują.

Dlaczego miałoby tak być? Dlaczego myśleć, że zwykli ludzie nie mogą ułożyć swojego życia lepiej, niż robią to za nich ludzie z Rządu?

Przeciwnie – widzimy, że w najróżniejszych sprawach, ludzie w naszych czasach układają sobie życie nieporównywalnie lepiej, niż próbujące nimi rządzić Państwo. Bez pomocy Rządu, a często pomimo jego ingerencji, ludzie organizują wszelkiego rodzaju społeczne inicjatywy – związki zawodowe, kooperatywy, syndykaty, itp.

Dlaczego mielibyśmy zakładać, że wolni ludzie, bez żadnych nacisków, nie będą w stanie dobrowolnie zebrać potrzebnych środków, i robić to, co teraz robione jest za pomocą podatków, jeśli tylko konkretne działanie będzie pożyteczne dla wszystkich? Dlaczego zakładać, że nie może być sądów bez przemocy? (…)

Jesteśmy tak zdeprawowani przez długoletnie niewolnictwo, że nie możemy wyobrazić sobie zarządzania bez przemocy. Ale nie musi tak być. Rosyjskie społeczności emigrujące do odległych regionów, gdzie Rząd zostawia ich w spokoju, organizują swoje własne podatki, zarządzanie, sądy i policję, i zawsze kwitną, dopóki przemoc rządowa nie wmiesza się w ich sprawy. Dlatego też nie ma powodów przypuszczać, że ludzie nie mogliby, przez wspólną porozumienie, zdecydować, jak używać ziemię.

Osobiście znałem ludzi – Kozaków z Uralu, którzy żyli, bez uznania prywatnej własności ziemi. Istniał tam taki dobrobyt i porządek, jakiego nie doświadczymy w miejscu, gdzie prawo własności ziemi bronione jest przemocą. (…)

Obrona własności ziemi za pomocą przemocy rządowej, nie tylko, że nie powstrzymuje zmagania się o ziemię, ale przeciwnie – wzmaga konflikt, a niejednokrotnie jest jego przyczyną.

Gdyby nie obrona prawa własności ziemi i wynikający z niej wzrost cen, ludzie nie gnieździliby się na tak małych przestrzeniach, ale rozproszyliby się po wolnej ziemi, której tyle jest na świecie. (…)

Podobnie, jeśli chodzi o rzeczy produkowane przez ludzi. Rzeczy wyprodukowane przez człowieka, rzeczy które potrzebuje – jego własność, są chronione przez zwyczaj, opinię publiczną, poczucie sprawiedliwości i wzajemną pomoc – nie trzeba chronić tego przemocą.

Dziesiątki tysięcy hektarów ziemi należy do jednego właściciela, podczas gdy tysiące ludzi, gnieździ się na małej przestrzeni. Podobnie dzieje się w fabrykach, gdzie kolejne pokolenia robotników są okradane przez kapitalistów. Tysiące ton ziarna jest własnością jednego człowieka, który przetrzymuje je na czas głodu, kiedy będzie mógł kilkakrotnie zwiększyć jego cenę.

Żaden człowiek, jak nikczemny by nie był, poza bogaczami i urzędnikami rządowymi, nie zabrałby plonu komuś, kto z niego żyje, czy krowy, która obdarza jego i jego rodzinę mlekiem, czy pługu, który sam zrobił i używa w polu. Gdyby ludzie znaleźli kogoś, kto jednak odważyłby się na takie bandyctwo, ich gniew nie znałby granic.

Mówi się: „Spróbuj znieść prawa własności ziemi i fabryk, a nikt nie będzie pracował, wiedząc, że nie ma żadnej pewności, że będzie mógł zatrzymać owoc swojej pracy”. Jest dokładnie na odwrót: używanie przemocy dla obrony praw własności zdobytych niemoralnie, co jest obecnie normą, osłabiło wśród ludzi naturalne poczucie sprawiedliwości, jeśli chodzi o własność (…).

Dlatego nie ma żadnego powodu, aby oczekiwać, że ludzie nie będą w stanie ułożyć swego życia bez zorganizowanej przemocy. Oczywiście, można powiedzieć, że konie, czy byki muszą być prowadzone przez silną rękę (przemoc) racjonalnej istoty – człowieka. Dlaczego jednak człowiek miałby być prowadzony nie przez jakąś wyższą istotę, ale ludzi, jak on sam? Dlaczego miałby się podporządkować przemocy tych, którzy akurat są u władzy? Jaki jest dowód, że są oni mądrzejsi od niego?

Fakt, że pozwalają sobie na użycie przemocy wobec poddanych świadczy jedynie, że nie są bardziej, ale raczej mniej mądrzejsi od tych, którzy im podlegają. Jest to prawdą, zarówno jeśli chodzi o władzę dziedziczną, czy wybory w krajach konstytucjonalnych. Władzę zawsze zagarniają ludzie bez sumienia i moralności.

Powiedziane jest: „Jak ludzie mogą żyć bez Rządu i jego przemocy?” Powinno się raczej zapytać: „Jak racjonalni ludzie mogą żyć, wiedząc, że ich życie społeczne podlega przemocy, a nie wzajemnemu porozumieniu?”