piątek, 8 kwietnia 2011

Posiadanie a bycie



Wszystkie prawdziwie rewolucyjne starcia są tak naprawę konfliktem między byciem i posiadaniem. Instytucje, rządy, zorganizowane religie chcą „posiadać” – władzę, poddanych, wyznawców, status quo. Posiadanie oznacza statyczność, nieruchomość, dehumanizację. Z samej swojej natury człowiek istnieje aby być – doświadczać prądu życia, przechodząc przez lata swego istnienia, ucząc się istnieć w coraz większej zgodzie z własnym sumieniem, uwalniając się stopniowo od materialnych, nastawionych na posiadanie koncepcji życia. Posiadanie własności w zdrowym nurcie życia jest tylko jego pobocznym aspektem, służącym udogodnieniu samego procesu bycia – jak na przykład posiadanie dachu nad głową, pożywienia, szczoteczki do zębów. Rzeczy te pełnią jedynie fukncję pomocniczą i same w sobie nie mają żadnego znaczenia. Esencją pozostaje rozwój jednostki – co naturalnie oznacza rozwój społeczności.

W obecnym systemie życia, narzucanym pod mianem „wolności”, najważniejszym i podstawowym celem życia jest posiadanie. Jesteśmy wolni aby „mieć”, konsumować. Wartościom duchowym, altruistycznym nadaje się poboczną wartość – wprawdzie mówi się o potrzebie moralności, poświęcenia, duchowości (szczególnie w kontekście patriotyzmu i religii), ale w rzeczywistości można łatwo zobaczyć, że jakkolwiek bogaty duchowo i moralnie miałby ktoś charakter, to jeśli nie posiada własności (pieniędzy, pozycji społecznej, funkcji politycznej), jest lekceważony, uznawany za naiwnego, niedojrzałego. Natomiast osoba, która osiągnęła sukces w posiadaniu, bez względu na jej wady, głupotę i niemoralność, będzie szanowana w społeczeństwie, a jej postawa będzie podawana jako przykład. Jest w tym pewne uproszczenie, jednak generalnie tak wygląda sytuacja. I większość ludzi jest przekonanych, że nastawienie na posiadanie jest naturalnym i najbardziej zaawansowanym sposobem życia. Innymi słowy ludzie wierzą, iż kultura europejska, oparta na prywatnej własności i ekspansji jest najbardziej zaawansowaną kulturą świata, która ostatecznie wypchnie inne, „barbarzyńskie” koncepcje życia indywidualnego i społecznego.

Kiedy biali zaludniali kontynent amerykański, jednym z najpopularniejszych festiwali wśród Irokezów był dzień rozdawania bogactw. Cała wioska spotykała się przy ognisku i organizowano zawody na to, kto więcej rozda swojej własności. Niektórzy Indianie pozbywali się wszystkiego, z otwartym sercem rozdając najdrobniejszy kawałek swojego osobistego majątku, zostając z pustymi rękoma. Było to jedno z pierwszych świąt zakazanych przez kolonizatorów, jako barbarzyński, pogański rytuał, sprzeciwiający się podstawowym zasadom cywilizowanego życia.

Pomimo tragicznego aspektu zetknięcia dwóch tak różnych kultur – jednej opartej na byciu – rozwijaniu cech moralnych, odwagi, mądrości, altruizmu, drugiej zorientowanej na posiadanie, rozwój egoizmu, na otaczanie żywej istoty martwymi przedmiotami i rozszerzanie na nie swojej tożsamości - jestem pełen optymizmu. Fakt istnienia i sprawnego funkcjonowania ludzkich kultur opartych na kompletnie innych niż europejskie założeniach świadczy o tym, że kapitalistyczna, cyniczna teoria, iż system oparty na prywatnej własności jest jedynym możliwym systemem zapewniającym porządek i bezpieczeństwo ludzkości, jest kłamstwem. Jak pokazuje historia, człowiek nie jest genetycznie zdeterminowany do wojny, chciwości, mordu i chaosu, czemu może zaradzić tylko system istnienia oparty na posiadaniu dóbr, które to posiadanie zapewnione jest przez scentralizowaną władzę bądź też mityczną samoregulację rynku. Na całym świecie mamy przykłady grup funkcjonujących doskonale bez centralnej władzy, w oparciu o idee kooperacji, wspólnoty, bezinteresowności. Oczywiście, w sytuacji, w której materialnie potężniejszy system europejski zdominował ekonomicznie, politycznie i kulturowo wszystkie słabsze cywilizacje, znaczenie i zasadność innych koncepcji społecznych i kulturowych będzie pomniejszana i bagatelizowana. Stwierdzenie „Historię piszą zwycięzcy” ma i tutaj swoje zastosowanie. Dlatego większość ludzi, nawet tych, uznawanych za wykształconych i mądrych, uważa, iż wymuszenie na wszystkich ludziach, na całym świecie, europejskiego sposobu życia oznacza postęp, którego ceną może być transformacja, a nawet anihilacja całych kultur.

Nie mówię, że cywilizacja europejska jest tylko i wyłącznie materialną, samolubną wersją rzeczywistości – tutaj przecież powstały idee Tołstoja, tutaj narodziły się anarchistyczne społeczności w Katalonii czy wolne społeczności zainicjowane przez Nestora Makhno, tutaj ludzie od wieków próbują zmienić destrukcyjny, martwy kierunek historii nastawiony na egoizm i osiągnięcia materialne. Uważam jednak, że odwołanie się do tradycyjnych, często istniejących przez tysiące lat decentralistycznych, nastawionych na „bycie” koncepcji społecznych może wzbogacić europejskie ruchy wolnościowe, wiążąc ich racjonalizm z transracjonalizmem (w opozycji do dogmatyczności zorganizowanej religii, którą uważam za irracjonalizm) – duchowym aspektem, pozbawionym religijnego dogmatyzmu, umiejscawiającym człowieka jako naturalną część większej, kosmicznej całości.

(tekst ukazał się oryginalnie w piątym numerze Jasnej Polany)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz