poniedziałek, 11 stycznia 2010

Wolność od Państwa



Wolność od Państwa

z esejów Lwa Tołstoja

Niezrozumienie czym jest wolność i w wynikająca z niego idea, że wolnością jest przyzwolenie pewnych ludzi na pewne nasze działania, jest ogromną i groźną pomyłką.

Pomyłka ta polega na tym, że ludzie naszych czasów wyobrażają sobie, że służalcze poddanie się przemocy Państwa jest ich naturalną pozycją, i że autoryzacja przez Państwo pewnych działań, przez nie samo zdefiniowanych, jest wolnością. To tak, jakby niewolnicy uważali, że są wolni, bo mają pozwolenie na pójście do kościoła w niedzielę, mogą się kąpać w ciepłej wodzie, albo w wolnym czasie mogą sobie połatać ubranie.

Wystarczy na minutę odrzucić utarte tory myślenia i zakorzenione przesądy, i przeanalizować pozycję każdego człowieka na świecie, bez względu na to, czy należy do najbardziej despotycznego, czy też najbardziej demokratycznego Państwa, żeby ogarnęło nas przerażenie na widok niewolnictwa w jakim żyją ludzie, wyobrażając sobie, że są wolni.

Nad każdym człowiekiem, bez względu na miejsce jego narodzin, istnieje grupa osobników, całkowicie mu nieznanych, którzy ustanawiają prawa mające kierować jego życiem. Te prawa mówią mu, co robić, a czego nie robić.

Im doskonalsza jest organizacja Państwa, tym ciaśniejsza jest sieć tych praw. Określają one, komu i jak powinien on zaprzysiąc posłuszeństwo oraz komu musi obiecać, że będzie przestrzegał wszystkich wymyślonych i ustanowionych praw.

Określone jest jak i kiedy człowiek może zawrzeć związek małżeński (wolno mu poślubić tylko jedną kobietę, ale może korzystać z prostytutek). Określone jest jak może się rozwieść, jak powinien utrzymywać swoje dzieci, które z nich może uznać za legalne, a które nie, od kogo i jak może dziedziczyć i komu przekazać swoją własność.

Państwo określa, czym jest złamanie prawa oraz jak i przez kogo będzie osądzony i ukarany. Określone jest kiedy i dlaczego obywatel ma się pojawić w sądzie jako świadek, albo przysięgły.

Określone jest kiedy i jak musi zaszczepić swoje dzieci. Zdefiniowane są metody, które musi stosować, i którym musi się podporządkować w przypadku, kiedy dotknie go taka, czy inna choroba (albo jego rodzinę, czy kota).

Określone są szkoły, do których musi posłać swoje dzieci, jak również proporcje i stabilność domu, który buduje.

Ustanowione są sposoby utrzymania jego zwierząt koni, psów, jak ma używać wodę i gdzie może chodzić, poza ścieżkami.

Za niestosowanie się do tych wszystkich (i wielu innych) rzeczy ustanowione są prawa i kary. Niemożliwe jest wymienić wszystkie te prawa, którym musi się podporządkować, a których nieświadomość (choć niemożliwością jest poznanie ich wszystkich) jest uznawana za żadne wytłumaczenie, nawet w najbardziej demokratycznym Państwie.



Ponadto, obywatel znajduje się w takiej sytuacji, że kiedy kupuje jakikolwiek artykuł: sól, piwo, wino, ubranie, żelazo, olej, herbata, cukier, itd., musi oddać dużą część swoich pieniędzy na pewne przedsięwzięcia, które są mu całkowicie nieznane, albo na procenty od długów zaciągniętych kiedyś przez kogoś, za czasów jego dziada i pradziada.

Oprócz tego musi oddać część swoich zarobków z okazji zmiany miejsca zamieszkania, przyjęcia spadku, czy jakiejkolwiek innej transakcji ze swoim bliźnim.

Ponadto uprawiając ziemię, wymaga się od niego kolejnych opłat, tak jakby utrzymywał się przez pracę innych, a nie swoją własną. W ten sposób wielka część jego robocizny, zamiast być użyta na zaspokojenie własnych potrzeb i potrzeb swojej rodziny, idzie na zapłatę podatków, taryf i monopoli.

Jest coś jeszcze gorszego! W niektórych Państwach (w większości), kiedy człowiek osiągnie pewien wiek, musi przejść służbę wojskową, najokrutniejszą niewolę, musi iść i walczyć.

Jednakże ludzie znajdujący się w tej sytuacji, nie dostrzegają swojego niewolnictwa, ale są z niego dumni, uważając się za wolnych obywateli wielkich Państw, jak Anglia, Francja, czy Niemcy. Są tak samo dumni, jak pachołek szczyci się ważnością swojego pana.

Wydawałoby się naturalną rzeczą, że niezdeprawowany, obudzony duchowo człowiek, odkrywając, że znajduje się w tak przerażającej i upokarzającej sytuacji, powie: „Dlaczego mam się na to zgadzać? Pragnę żyć moim życiem w najlepszy sposób! Chcę sam decydować za siebie, co jest przyjemne, użyteczne i potrzebne. (...) Jeśli ktoś tego chce, proszę bardzo, ale ja tego nie potrzebuję. Siłą możecie mi zabrać, co chcecie, możecie mnie zabić, ale z własnej woli nie zostanę niewolnikiem”. Wydawałoby się czymś naturalnym działać w ten sposób, ale nikt tego nie robi.

Wiara, że przynależność do tego, czy innego Państwa jest koniecznym warunkiem ludzkiej egzystencji, stała się tak silnie zakorzeniona, że ludzie nie są w stanie działać w oparciu o swój własny rozsądek, swój własny zmysł, co jest dobre, a co złe.



15 komentarzy:

  1. wiesz co? mnie w sumie nie uwiera ten kierat narzucony przez Państwo, być może kwestia niezagłębiania sie w ten temat. bardziej doskwiera mi to, co serwuje nam życie społeczne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Od najmłodszych lat jesteśmy przyzwyczajeni do idei państwa jako nieodzownej rzeczy, bez której wszystkie społeczne relacje by się "sypnęły".
    Tołstoj, jak wielu innych społecznych filozofów wolnościowych, uważał, że państwo nie tylko nie jest potrzebne do harmonijnego rozwoju ludzkości (jednostki, rodziny, społecznzości), ale tak naprawdę przeszkadza, jest przeszkodą w osiągnięciu tej harmonii. Służy ono tak naprawdę garstce ludzi u władzy i nadmuchanemu aparatowi biurokracji.
    Weź takie podatki na przykład. Wiesz , że część z nich idzie na wojnę w Iraku i w Afganistanie? A z innej części korzystają międzynarodowe korporacje, które wiedząc jak nie wydawać kasy, aranżują biznesy w taki sposób, że część wydatków pokrywana jest przez państwo?
    Następnie ogromne pieniądze idą na więzienia, w których siedzą np. osoby, które miały przy sobie odrobinę marihuany, itd, itd.
    Państwo to wrzód na d...:)

    Kiedy człowiek zacznie się wgłębiać w temat, to zdaje sobie sprawę, w jak pokręconym świecie żyje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Funkcjonowanie społeczeństwa w oparciu o państwo jest tylko przedłużaniem "prawnego" uginania się masy. Kiedy Ty klepiesz biedę - państwo syci się dostatkiem. Czysty despotyzm przejawia się, tak jak zauważyłeś w postaci podatków. Jako szary obywatel, państwo ściąga ze mnie przymusowy haracz nie tylko z głównej wypłaty, ale także z każdej drobnostki nabytej za pomocą pieniądza. Nie dość tego, przez całe swoje życie płacisz podatki i różnego rodzaju składki, a kiedy w końcu wypracujesz sobie wymarzoną emeryturę dostajesz ją nic jak tylko po uprzednim odliczeniu podatku. Jest to czysto bandycka metoda i nie podlega ona dyskusji. Niestety nie w oczach wiecznego Dyktatora jakim jest państwo.

    OdpowiedzUsuń
  4. racja, macie obydwaj rację, tylko co dalej? sami zapędziliśmy się w ten kozi róg, z którego nie widzę ucieczki.
    ucieczka od społeczeństwa w stylu Thoreau o jakiej marzy Marcinsen to utopia. tam państwo też go znajdzie :-(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale nie można się poddawać. trzeba badać temat, próbować wprowadzać w życie, głosić wśród innych "dobrą nowinę", a kiedyś... zrobi się masa krytyczna, która zmieni świat.
    A nawet jeśli nie, to warto chyba próbować, choćby dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. idealista z Ciebie, Marcinsen :-) to żadna ironia ani przekąs, nawet nie komplement, tylko stwierdzenie faktu. zastanawiam się skąd w Tobie aż tak silne wyczulenie na temat wolności w sensie społecznym, bo swoboda to rzecz ważna również dla mnie, jednak nie bez powodu mówię o ,,swobodzie", a nie o wolności, bo wolność realizuje się ( w sensie hipotetycznym i życzeniowym ) w kontekście społecznym.
    zastanawiam się przy tym, czy ,,głoszenie dobrej nowiny" z czasem nie przeobraziłoby się ( po osiągnięciu masy krytycznej) w jakąś formę dytatury ideologicznej. znamy takie przykłady z historii aż nadto dobrze, prawda? pierwotna idea z czasem zatraca sens i przeobraża się w zaprzeczenie siebie.
    może lepiej po prostu żyć i pozwolić biegowi zdarzeń płynąć własnym nurtem? nie wiem, próbuję sklejać życie z odłamków, klecić witraże i oglądać pod światło.
    staram się nikomu niczego nie narzucać - zwłaszcza siebie. wymykam się od sytuacji przymusowych. ot i cała moja wolność i swoboda razem wzięte :-(
    głoś, Proroku Wielką Anarchię, bo najwyraźniej do tego jesteś stworzony :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha, ha - dobre, dzięki:))

    Prorokiem nie jestem. Ale nie chcę tak do końca biernie siedzieć, chciałbym zmienić choć trochę. No i dla siebie też. Wiem, jak się czuję, kiedy robię coś, jak choćby przetłumaczyć kawałek Tołstoja.

    I z drugiej strony na pewno w jakiś sposób reaguję też na sytuację, w jakiej jestem w tym określonym momencie - moje wybory i ruchy są bardzo ograniczone, czuję się w pewnym sensie uwięzony. Dlatego łatwiej pewnie trafiają do mnie takie tematy i łatwiej mi się je przyswaja.

    Myślę, że takie "ślepe uliczki" w życiu mogą okazać się świetną okazją do rewizji swoich poglądów, prób znalezienia innych dróg, powołań.
    Do stracenia i tak nic nie mam;) Zero kasy, brak wyższego wykształcenia, domu, przynależności do społeczności, przywiązania do jakiegoś miejsca (oprócz tego mitycznego, doskonałego, nieistniejącego).
    Przy takiej świadomości łatwo być rewolucjonistą:)

    OdpowiedzUsuń
  8. piszesz, o ślepych uliczkach, które determinują nasze wybory. i ja się z tym zgadzam, mam takich ślepych uliczek w życiorysie sporo i będą pewnie kolejne. w związku z powyższym zastanawiam się czy pojęcie wolności i swobody wyboru nie jest abstrakcją, kolejnym mirażem naszych umysłów. owszem, pięknym, pobudzającym wyobraźnię, ale jednak mirażem. może w grę wchodzi jedynie stopień zniewolenia - z tym się zgodzę całkowicie. na pewno warto coś robić w tym kierunku, aby był on jak najmniejszy, chociażby tłumaczyć Tołstoja :-)

    ps. fajnie sie z Tobą dyskutuje!

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz rację Emmo. Sami zapędziliśmy się w ten kozi róg. Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że od zarania dziejów człowiek bał się samorządności, odpowiedzialności za samego siebie i za pierwotny dar wolności jaki w sobie nosił. Zamiast pielęgnować to dobro On wolał wiązać się w społeczeństwa, narody, państwa. Twory na które mógł bez wyrzutu złożyć swój los, odpowiedzialność. Zniknąć w stadzie podporządkowanym przepisom, ustawom, relatywnym prawom i nakazom. Człowiek lubi czuć pejcz nad sobą. Dzięki czemu czuje pozorne bezpieczeństwo i bezmyślne wygodnictwo. Tak jak zauważyłaś, teraz jest o wiele za późno walczyć o to, co powinno rozwijać się w naturalnym, pierwotnym stanie rzeczy. Walka przybrało postać stricte utopijną. To tak jakby wypuścić Lwa trzymanego przez całe życie w klatce raptem na wolność. Ten zabieg nie ma racji bytu. Podobnie jest i z nami. Ale dobrze jest marzyć zgodnie ze starym powodzeniem, że "Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się państwo". Semper Fidelis ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. hm.
    niech no pomyślę...Kopaczu...
    może to jest tak, że państwo jest tylko jakąś bardziej skomplikowaną i przerośnięta wersją atawistycznego instynktu stadnego, jaki mamy zapisany w genach? trzymanie się w stadzie dawało jednostce i całemu gatunkowi większe szanse przetrwania, stąd ten pęd do łączenia się w grupy, co z czasem przybrało postać bardzo sformalizowaną i obwarowaną licznymi uregulowaniami, które de facto bardziej krępują niż porządkują. z czasem temu pierwotnemu instynktoiwi ludzkość nadała rangę państwa, po to stworzyła rytuały, symbole, idee itp. czyli całą nadbudowę pozwalającą usankcjonować stan rzeczy.
    rozgadałam się, wybacz, ale zmierzam do tego, że w gruncie rzeczy ewolucja skierowała nasze losy na drogę wysoko rozwiniętej państwowości. a jeśli tak, to nie mamy szans nic z tym zrobić, co zresztą sam stwierdziłeś, co nie zmienia faktu, że wszelkie poczynania w tym kierunku wzbudzają moją sympatię i aprobatę :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale trzmanie się w stadzie to normalna rzecz. To jest naturalny instynkt człowieka. Tylko, że państwo nie ma z tym nic wspólnego. Pomyśl o tym - ludzie już trzymają się w "stadach". Podstawowe jednostki społeczne, to rodzina, wieś, taka, albo inna grupa ludzi związanych wspólnym interesem.

    Państwo natomiast jest ideą, nie posiadającą żadnej autentycznej substancji. Te wszystkie grupy, społeczności, zależności już są, same z siebie. Państwo natomiast próbuje regulować te związki, zależności, działania grup, co nie jest ani potrzebne, ani zdrowe. Mała społeczność bardziej wie, czego potrzebuje, niż grupa urzędników w Warszawie, albo jeszcze lepiej w Brukseli:)

    Co daje nam w tym momencie państwo? Ochronę zbrojną przed wrogiem zewnętrznym? :)) - tutaj chichoczę;).
    Ochronę wewnętrzną? W pewnym sensie na pewno, ale większość patologii społecznych jest właśnie wynikiem deprawacji człowieka przez dyktaturę, czy to będzie dyktatura bezpośrednia, czy ukryta, jak w demokracji, jak również przez żarłoczny kapitalizm, odcięcie człowieka od natury, itd.
    Wychodzi na to, że państwo chroni ludzi przed zbrodniami, które samo zainspirowało.
    No a do tego, kto ma nas chronić przed państwem?:)
    Przed bandą urzędników
    Generałami
    Skorumpowanymi politykami
    Korporacjami wykańczającymi naszą ziemię za przyzwoleniem państwa
    i całą resztą?

    OdpowiedzUsuń
  12. Ok, na dziś już nie gadam o państwie, bo później nie zasnę;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Marcinsen,
    nie chciałabym Cię przyprawiać o bezsenność tą dyskusją, zwłaszcza, że dla mnie to w zasadzie teoretyzowanie, które w moim przypadku nie prowadzi do jakichś konkretnych działań. dla ciebie natomiast ten temat jest osią, wokół której budujesz własny światopogląd prowadzący do różnych życiowych decyzji i działań. ale chyba nie do końca się zrozumieliśmy. chciałam w poprzednim komentarzu powiedzieć, że państwowość mamy w genach, że jest to przerośnięta i mocno wynaturzona wersja instynktu grupowego. tak nas Matka Natura zaprogramowała i niewiele mamy do powiedzenia na ten temat. to jest na poziomie grupy równie podstawowe jak instynkt przedłużania gatunku. a przecież zauważ, że prokreacja w społecznościach pierwotnych też była znacznie prostsza i nie obwarowana różnymi -chociażby emocjonalnymi - uwarunkowaniami. to ewolucja komplikuje sposób naszego funkcjonowania w tych obydwu sferach. a jesli tak jesteśmy skazani na fiasko.
    jednak przypominam sobie Greka Zorbę usiłującego transportować drewno z gór...pamiętasz? i jego konkluzja: ,,czyż ta katastrofa nie była piękna?"

    :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej Emma!
    Nie przyprawiasz mnie o bezsenność:)
    Wynaturzona wersja instynktu grupowego? Defininitywnie masz rację.

    OdpowiedzUsuń
  15. no wiesz... nie spodziewałam się tego...
    to już nie mamy o czym gadać :-O


    :-DD

    a tak wogle wogle to zapodaj następną porcję tego Tołstoja, bo mnie ta Twoja anarchia chyba zaczyna wciągać :-P

    OdpowiedzUsuń