Dzieci o białym człowieku
Jesteśmy niczym dla białych ludzi. Nas, Hopi, jest tylko garstka, a Amerykanów są miliony. Mój ojciec powiedział mi, że ich przywódca, ktokolwiek to teraz jest, kończy swoje przemówienia mówiąc, że Bóg jest po ich stronie, a następnie potrząsa pięścią i mówi innym narodom: lepiej uważajcie, ponieważ jesteśmy wielcy i strzelamy, żeby zabić, jeśli nie uważacie.
Moja matka mówi, że wszystkie wielkie kraje są takie, ale ja znam tylko ten jeden. Należymy do niego, tak przynajmniej mówi rząd Stanów Zjednoczonych. Zjawiają się tutaj ludzie z BIA (Bureau of Indian Affairs) i wydają nam polecenia. "To prawo mówi tak, tamto inaczej, a wkrótce będą nowe prawa".
Na wypadek, gdybyśmy chcieli się sprzeciwić, oni mają żołnierzy, samoloty. Widzimy odrzutowce migające na niebie. Chmury próbują zejść im z drogi ale są za wolne. Woda próbuje uciec do oceanu, ale nie potrafi przekroczyć własnej prędkości.
Wszystko i wszyscy należą do białego człowieka. Wszystko co musi zrobić, to uznać za swoje. Uznali za swoje nas. Zabrali nam ziemię, wodę, a teraz robią to w innych miejscach. Mój wujek, który zna historię naszego ludu i Stanów Zjednoczonych mówi, że jest to smutny czas dla innych, ale kiedy mój brat zaczął się martwić o innych, wujek westchnął i powiedział: „Przynajmniej nasza kolej się skończyła, możemy się z tego teraz cieszyć”.
Jednak tak naprawdę wcale z nami nie skończyli. Przyjeżdżają tutaj, amerykańska policja, na ich samochodach migają czerwone światła – goście ze wspaniałych Stanów Zjednoczonych Ameryki. „Przyjechali” – mówi zawsze mój ojciec. Mówi nam, żebyśmy opuścili oczy. Nie posłuchałem – patrzę na nich przenikliwie, ale nigdy nic nie powiem, wiem to.
Jeśli ich Prezydent przyjechałby tutaj, zostałbym w domu. Albo może poszedłbym popatrzeć, ale nie wiwatowałbym. Widziałem w telewizji, że ludzie wiwatują Prezydentowi. W szkole pokazują nam zdjęcia białych ludzi, na których widok mamy wiwatować. Nie chcę tego. Zresztą nie wydaje mi się, żeby nauczyciele oczekiwali tego od nas. Chcą, żebyśmy udawali. Więc udajemy.
* * *
W szkole pokazują nam ich karabiny i czołgi, ale i tak o nich wiemy. Czy nie mieszkamy tutaj, w rezerwacie? Nie zjawiliśmy się tutaj ot tak, gwiżdżąc i mówiąc nonszalancko, że mamy dziś ładny dzień, o zamieszkajmy tutaj, gdzie nie będziemy nikomu przeszkadzać, i niech oni mówią nam co robić, bo przecież z radością czekamy na rozkazy.
Kiedy jestem w szkole często spoglądam przez okno. Mój nauczyciel myśli, że siedzę w ławce i słucham uważnie, ale tak naprawdę w głowie chodzę na długie spacery. (...) Na moim spacerze wyobraźni, mam ze sobą psa. To mądry pies. Uczy mnie. Wchodzę na drzewa, ale nie chcę wejść za wysoko: samoloty to nie dla mnie.
Mój dziadek mówi, że ziemia wyrzygała swoją ropę dla białego człowieka i wkrótce, kiedy się skończy, biały człowiek zostawi naszą ziemię w spokoju i wreszcie będzie u nas cicho. Ale moja babcia mówi: „Nie, biały człowiek nigdy nie odejdzie. Jest jak tornado, a tornado w Oklahomie przychodzi każdego roku”.
Kiedy biały człowiek wylądował na księżycu mój ojciec płakał. Powiedział, że ten dzień musiał przyjść, wiedział to, ale i tak płakał. Powiedziałem mu, że na księżycu nie ma żadnych Indian, niech więc nie płacze. Przez długi czas nic nie mówił. Później powiedział, że duchy naszych przodków tam są i był pewny, że Indianie tam płaczą i próbują się ukryć, mając nadzieję, że biali ludzie wkrótce wrócą na Ziemię, gdzie unieszczęśliwili tak wielu ludzi.
Ale ciocia powiedziała mi, że księżyc należy do mnie, że mogę na niego patrzeć i mówić, tak więc nie mam się o co martwić. Więc się nie martwię.
Wiecie, pewnego dnia wszystko się ułoży. Nie będzie rządu, ani jego armii, nie będzie marynarki, lotnictwa. Zostaną ludzie, którzy będą hodować swoje jedzenie, mówić „dzień dobry”, uśmiechać się i nie martwić się lądowaniem na księżycu.
Mam nadzieję, że ten dzień przyjdzie. Kiedy chodzę na spacery, w mojej wyobraźni, ciągle siedząc w ławce, to właśnie sobie mówię: przyjdzie kiedyś taki dzień, dobry dzień i wtedy wszyscy będziemy przyjaciółmi.
(Native American Testimony - Peter Nabokov)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz